Rycerstwo
Po tym cholernym wieczorze Noahowi nie spieszyło się do wyjścia z łaźni, a fakt, że miał cały pokój dla siebie, wprawiał go w przyjemny spokój. Poza tym wkrótce wróci do życia w drodze, gdzie gorące kąpiele były rzadkością. Dobrze było delektować się tym, póki mógł, i poczuciem świeżego munduru. Zatrzymał się przy jadalni, wziął trochę chleba i jabłko, po czym wrócił do swojego dormitorium, spędził ostatnie kilka godzin tęskniąc za miękkością swojego łóżka niczym stary płomień.
Wydawało się, że gdy tylko zamknął oczy, otworzył je dźwięk pukania. – Noah, jesteś tam? To był Alexis. Noah spojrzał w pobliskie okno i przyjrzał się cieniom; było chyba południe.
„Nie, obecnie jestem gdzie indziej. Wrócę później, gdy prześpię się jeszcze kilka godzin.
„Spałeś wystarczająco długo. Otwórz drzwi."
– Dobrze, ale nie mam na sobie żadnych ubrań. Czy na pewno chcesz zobaczyć kąt zwisania?”
Nastąpiła przerwa. "Jedna godzina." Powiedziała. Usłyszał, jak odchodzi, i zamknął oczy, by ponownie poruszyć się pukaniem. Cienie znów się przesunęły. „Chodź, czas się obudzić” – powiedziała Alexis z zewnątrz. – I lepiej się ubierz.
„Dobrze, idę”. Noah ubrał się i otworzył drzwi, zastając Alexis i Sophię stojących w korytarzu. „Co jest tak ważne, że musiałeś mnie budzić dwa razy?”
„Chcieliśmy się upewnić, że po wczorajszej zmianie wszystko u ciebie w porządku” – powiedziała Sophia. – Nikt nie wiedział, co się z tobą stało, kiedy opuściłeś zamek z sir Elyotem.
„Przyszło po mnie kilku głupców, a ja się nimi zaopiekowałem. Nie ma się o co martwić."
„To dobrze, bo to koniec roku i musisz dotrzymać obietnicy” – powiedziała Alexis, rzucając mu stalowe spojrzenie.
– Chyba tak. Pozwól mi zabrać kilka rzeczy i porozmawiamy w twoim pokoju.
Obserwowali, jak podnosi coś z biurka, a potem poszedł za nimi do pokoju Alexis. Zanim cokolwiek zrobił, wyciągnął urządzenie dźwiękoszczelne i aktywował je, upewniając się, że ich rozmowa pozostanie tajemnicą. Rozejrzał się po pokoju, stwierdzając, że jest schludny i schludny jak zawsze, ale wciąż mógł wyczuć słaby zapach seksu.
„Cieszę się, że udało wam się rozwiązać problemy. Mam tylko nadzieję, że obudzenie mnie nie było aktem zemsty za to, że wczoraj przerwałem twoje saficzne odosobnienie.
Uśmiech. Noah nigdy nie widział, żeby Sophia rumieniła się z uśmiechem, zamiast tego nieśmiało odwracała wzrok, ale jej usta uniosły różowe policzki i nawet zachichotała.
„Cicho!” Powiedziała Alexis z zaczerwienionymi uszami. „W przeciwieństwie do stylu życia, jaki prowadzisz, o intymności nie należy rozmawiać!”
Noah zwrócił się do Sophii. – Tak łatwo ją drażnić, prawda?
„Od czasu do czasu lekko ją szturcham, bo uwielbiam patrzeć, jak się tak gryzie” – odpowiedziała Sophia, nadal chichocząc.
„Czy możemy już iść dalej? Czas powiedzieć nam, kim naprawdę jesteś.
– Bardzo dobrze, usiądźcie oboje. Oboje usiedli na łóżku, podczas gdy Noah wziął krzesło z biurka Alexis i usiadł przed nimi. „Nie bardzo wierzę obietnicom, niezależnie od tego, od kogo pochodzą. Mimo to chcę, żebyście oboje przysięgli, że nigdy nie podzielicie się tym z nikim innym, rozumiesz?
„Masz nasze słowo” – powiedział Alexis.
– Zgadza się – dodała Sophia.
Noe wziął głęboki oddech. „Nie jestem osobą, na którą się wydaję. Jestem znacznie starszy niż wyglądam i pochodzę ze świata odległego od tego. To ludzkie ciało jest tymczasowym naczyniem, w którym zamieszkuję. Przez tysiące lat umierałem i rodziłem się na nowo, za każdym razem w nowym świecie, w nowej rzeczywistości. Wasza planeta jest tylko jednym z nieskończonych przystanków w mojej podróży w czasie i przestrzeni.
Alexis i Sophia wpatrywały się w niego, jakby jego słowa odbiły się od ich czoła. – Mówisz teraz poważnie, prawda? – zapytał Alexis.
„Całkowicie poważnie. Mówiłem ci już wcześniej, żyłem na długo przed twoimi narodzinami i będę żył długo po twojej śmierci. Jeśli zabijecie to ciało, moja świadomość i wspomnienia przeniosą się do nowego ciała, ciała rodzącego się dziecka. Przybyłem do tej akademii w poszukiwaniu odpowiedzi nie tylko na moją magię, ale także na tę klątwę reinkarnacji.
„Czy możesz to udowodnić?” – zapytała Zofia.
"Mogę. Ze wszystkich światów, do których do tej pory podróżowałem, tylko ten posiada magię i dlatego moja obecna reinkarnacja była inna niż zwykle. Skończyło się tutaj z tym samym ciałem, w którym umarłem, a także z ubraniami, które miałem na sobie i rzeczami w kieszeniach. Noah odsłonił czarny prostokąt ze szklaną powierzchnią. „W światach pozbawionych magii ludzkość rozwija się dzięki rozwojowi technologii i narzędzi. Nazywa się to telefonem komórkowym. Jest to urządzenie, które pozwala komunikować się z kimś w innej lokalizacji i zapewnia dostęp do dowolnych informacji, a także wielu innych ciekawych rzeczy, choć utraciło te funkcje odkąd przyszedłem na ten świat. Każdy miał taki egzemplarz i używał go niemal bez przerwy”.
Zdjął tył i pokazał im srebrny kwadrat w środku, na którym zapisano formułę runiczną. „To tutaj nazywa się baterią. Zawiera energię potrzebną do działania mojego telefonu. Kiedy tu przybyłem, nie miałem możliwości przywrócenia tej energii, więc było to w większości bezużyteczne, ale dzięki tworzeniu run znalazłem sposób. Włączył telefon i skierował na nich aparat. – Oboje, uśmiechnijcie się.
"Przepraszam?" – zapytał Alexis.
"Uśmiechnij się."
Oboje posłali niezręczny uśmiech, a Noah zrobił im zdjęcie i pokazał je, ku ich obopólnemu zaskoczeniu. "Co to jest?" – zapytała Sophia, wpatrując się uważnie w ekran.
„Mój telefon ma szklane oko, które może rejestrować to, co widzi i słyszy. A skoro mowa o słyszeniu… Otworzył folder z muzyką i puścił „Could’ve Been” zespołu Two Steps from Hell. „Zawiera także muzykę z mojego świata”.
Gra na smyczkach wypełniła pokój Alexis, powodując, że ona i Sophia straciły oddech. Świąteczne wrzaski i pieśni ludowe poszukiwaczy przygód i rolników nie mogły się równać z symfonią nut wpadającą do ich uszu.
„Więc cała twoja wiedza o ludzkim ciele pochodzi z innego świata?” – zapytała Zofia.
„Właściwie wiele światów. Przez kilka wcieleń byłem tak zwanym „lekarzem”, kimś, kto leczy rannych i chorych. Jednakże, ponieważ nie było magicznych mikstur ani zaklęć leczących, ludzkość musiała dowiedzieć się wszystkiego, co trzeba wiedzieć o ludzkim ciele. Wyobraź sobie, że ponownie łączysz odciętą kończynę, zszywając wszystkie przecięte żyły i mięśnie za pomocą igły i nici. Właściwie…” Wyjął portfel i pokazał im prawo jazdy. „To dowód osobisty, który posiadali wszyscy w moim wieku. Widzisz to miejsce tutaj? Oznacza to, że zgłosiłem się na ochotnika do bycia dawcą narządów”.
"Dawców narządów?" – zapytał Alexis.
„W moim starym świecie ludziom, którzy cierpieli na niewydolność narządów, można było rozciąć ciała i zastąpić nieprawidłowo funkcjonujący narząd zdrowym, pochodzącym od innej osoby. Osobom, które zgłosiły się na ochotnika do bycia dawcą, po śmierci pobierano narządy i przeszczepiano je innym osobom, które ich potrzebowały. Moje serce, płuca, nerki, wszystkie moje cenne części ciała zostaną wykorzystane do ratowania życia innych. Cóż, skoro jestem tutaj, w tym ciele, nie jestem pewien, czy ktoś rzeczywiście dostał moje narządy.
„To... to już za dużo” – jęknęła Sophia.
„Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, taka jest prawda”.
Alexis pochylił się do przodu. „Więc to, co mi powiedziałeś na przyjęciu bazyliszkowym, o potworach stworzonych przez człowieka i eksperymentach…”
„Mam tysiące lat, to wystarczająco dużo, aby zrobić i doświadczyć niemal wszystkiego, w tym, powiedzmy, „obrzydliwych” praktyk? Są granice, których człowiek rzekomo nie powinien przekraczać, a ja przekroczyłem je wszystkie, żeby zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Ktokolwiek stworzył tego bazyliszka, podąża ścieżkami, którymi ja szedłem.
Cała trójka siedziała w milczeniu, Alexis wpatrywała się w Noaha, a Sophia w podłogę. "Więc co się teraz dzieje?" – zapytał w końcu Alexis. „Skoro nie mogłeś uzyskać odpowiedzi tutaj, w akademii, co zamierzasz robić po Dniu Rycerskim?”
„Pomogę Lady Zodiac wyśledzić jej brata, który zaginął po przeprowadzeniu niezwykle potężnego eksperymentu psychicznego. Nie mogę podać wszystkich szczegółów, ale do zdarzenia doszło wiosną ubiegłego roku, w tym samym czasie, kiedy tu przyjechałem. Nawet jeśli te wydarzenia nie są ze sobą powiązane, mam nadzieję, że jego badania pomogą mi przełamać tę klątwę.
„Poczekaj, ale jeśli złamiesz klątwę, umrzesz, prawda?” – zapytała Zofia.
„Nie dajcie się zwieść tej młodej twarzy. Umarłem już ponad sto razy, przeżyłem i przeżyłem więcej, niż możesz sobie wyobrazić. Jestem gotowy, aby moja podróż dobiegła końca.”
„Czy Lady Zodiak o tym wie?” – zapytała Alexis drżącym głosem.
„Oczywiście jest to część naszej umowy. Pomogę odnaleźć jej brata, a ona pomoże mi przełamać klątwę. Wyruszamy pojutrze.
Sophia wstała ze łzami w oczach. – Chcesz powiedzieć, że nas zostawisz i że już nigdy cię nie zobaczymy!
Noe westchnął. „Ty i ja spędziliśmy razem cudowną noc, prawda?” Nieoczekiwane pytanie sprawiło, że zakręciło jej się w głowie. „Rozumiesz teraz, skąd biorą się wszystkie moje doświadczenia w sypialni, prawda? Miałem setki żon i kochanek, wielu z nich zapomniałem imion, to samo dotyczyło moich dzieci. Leżałam na łożu śmierci, otoczona kochającą rodziną i nikt z nich nie wiedział, kim naprawdę jestem. Słyszałem ich płacz, gdy zamykałem oczy i wypuszczałem ostatnie tchnienie, tylko po to, by odrodzić się w nowym świecie. Żyję dalej, podczas gdy wszyscy z mojego poprzedniego życia umierają jeden po drugim, nieświadomi, że zostali zastąpieni.
Może zamiast podróżować z Valią, moglibyśmy się pobrać. Moglibyśmy zbudować dom, założyć rodzinę i razem się zestarzeć. Czy możesz to sobie wyobrazić? Pocałunek, który dzieliliśmy na naszym weselu, nasza dwójka kłócąca się o to, czyja kolej w środku nocy ma opiekować się naszym płaczącym noworodkiem, kolacje, które jedliśmy z przyjaciółmi, żartując, że nasze dzieci wpadają w kłopoty miłość, tworzenie wspomnień podczas wakacji, zarówno dobrych, jak i złych, spędzanie lat w wygodnej rutynie pracy i miłości, obserwowanie, jak nasze dzieci dorastają i mają własne dzieci, i wreszcie nadchodzi dla nas koniec. Mogę to sobie wyobrazić, bo przeżyłem to już wiele razy.
Ale niezależnie od tego, czy odjadę w stronę zachodzącego słońca po Dniu Rycerskim, czy umrę ze starości, trzymając mnie za rękę, nieuchronnie będę zmuszony zostawić ciebie i wszystkich innych i rozpocząć nowe życie, a ty po prostu zakończysz kolejny rozdział w życiu. książka, która powinna zakończyć się dawno temu. Nie chcę już tak żyć.”
Siedzieli we trójkę w ciszy, przerywanej jedynie przez pociąganie nosem Sophii, która próbowała zachować spokój.
„Noah, spójrz mi w oczy i powiedz, że to, co mówisz, jest prawdą i że naprawdę jesteś tym, za kogo się podajesz” – wymamrotała Alexis.
Noah patrzył prosto w jej duszę. „Wszystko, co ci powiedziałem, jest prawdą. Moja przeszłość, moja tożsamość, mój cel, to wszystko. Wy dwoje wiecie teraz o mnie więcej niż moje poprzednie rodziny.
„Więc dokąd stąd pójdziemy?” – zapytała Zofia.
– Cóż, myślę, że mamy kilka opcji. Możemy albo zakończyć tę rozmowę kwaśnym akcentem i aż do naszego pożegnania będzie niezręcznie, albo możemy spędzić ten cenny czas razem, tworząc wspomnienia”. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął saszetkę wypełnioną ziołami. „Czy mogę zasugerować, żebyśmy wypalili tego alchemicznie wzmocnionego gonlief i spędzili resztę popołudnia słuchając muzyki z mojego świata? Co mówisz?"
„Nie palę” – powiedziała Alexis.
– Ja też nie – dodała Sophia.
„Jeśli kiedykolwiek był czas, aby spróbować, to właśnie teraz”. Napełnił fajkę gonliefem i sproszkowanym THC, po czym zapalił zapałką i zaciągnął się głęboko. Wypuściwszy gęstą chmurę, podał ją Alexisowi.
– Dobra, chyba powinienem zobaczyć, o co to całe zamieszanie.
Noah nacisnął przycisk odtwarzania na swoim telefonie, podczas gdy ona i Sophia przyjęły fajkę, głośno kaszląc. Cała trójka pogrążyła się w błogości i przez kilka następnych godzin pomieszczenie było pełne muzyki, dymu i śmiechu.
----------
Słońce wkrótce zachodziło, a kadeci ponownie przygotowywali się do walki. To był ostatni wieczór przed Dniem Rycerskim i jeśli historia miała coś do powiedzenia w tej sprawie, miał to być bombastyczny wieczór. Noah był w swoim pokoju i bawił się zbroją. Na jego łóżku siedziała Valia, która wkradła się, żeby mogli porozmawiać. Właśnie skończył opowiadać jej o swojej rozmowie z Alexis i Sophią.
„Dziwię się, że nie zaprosiłeś ich, żeby poszli z nami” – powiedziała. – W naszej podróży przydałby się uzdrowiciel i łucznik.
„Jestem zaskoczony, że taka jest twoja reakcja. Myślałem, że chcesz mnie całą dla siebie – zażartował. „Choć podróżowanie z trzema pięknymi kobietami byłoby zabawne, uważam, że lepiej będzie, jeśli na razie się rozstaniemy”.
– Nie chcesz zakłócać ich szczęścia, prawda?
– Wiedziałeś o tej dwójce?
„Po tym, jak Alexis zawsze na mnie patrzyła, było oczywiste, w którą stronę się zachwiała”.
„Więc ten uścisk, który jej dałeś pewnego dnia, co to było?”
„Prawdziwa troska nauczyciela o ucznia, a także to, że rzucam jej coś w rodzaju kości. Poza tym jest taka urocza, kiedy się denerwuje. Nie mogłem się powstrzymać, żeby jej trochę nie dokuczyć.
Obydwoje się zaśmiali.
„Gdybyśmy we czwórkę podróżowali razem, ty i ja bylibyśmy jedynie pokusą, a ich związek ucierpiałby. Zasługują na szansę, aby być razem, bez stłoczenia ich i sprowadzenia na manowce”.
„Zabawne, przedstawiasz siebie jako nihilistę, ale gdybyś naprawdę nie przejmował się tym, zaprosiłbyś ich do siebie i wykorzystywał, jak chciałeś”.
„To prawda, że niewiele rzeczy się dla mnie liczy, jest ważnych w moim życiu, ale jest mnóstwo rzeczy, które chcę mieć znaczenie, o które chcę się troszczyć, nawet jeśli muszę się do tego zmuszać. Chcę, żeby coś dla mnie znaczyły, a jeśli muszę ich unikać, aby tak się stało, niech tak się stanie.
„Jesteś słodszy, niż sobie to przyznajesz”.
"Być może. Tak czy inaczej, jak oceniasz nasze szanse na pojawienie się Valona? on zapytał.
„W zeszłym roku wypuścił wszystkich więźniów z lochów, aby odwrócić ich uwagę i napaść na królewski skarbiec, więc jeśli nie jest coś, czego nie udało mu się ukraść ostatnim razem, mam niewielką nadzieję, że przyjdzie”.
„Oznacza to przynajmniej mniejszy bałagan do posprzątania. Czy wszyscy jesteśmy gotowi do wyjścia?”
– Mam dla nas zapasy i konie. Możemy iść, kiedy chcemy. Jednakże nagroda za twoją głowę utrudni sprawę, a królestwo prawdopodobnie uzna mnie za zdrajcę za mój wyjazd. Możemy skończyć z pasującymi listami gończymi. Będziemy musieli unikać dróg i miast, więc zdobycie jakichkolwiek informacji o Valonie będzie prawie niemożliwe.
„W takim razie może naszym pierwszym celem powinna być prowincja Thelmas. Możemy wyśledzić Faina Morgana i zmusić go do zamknięcia kontraktu. To zmniejszyłoby co najmniej o połowę liczbę naszych prześladowców. Tak czy inaczej, kiedy opuścimy Uthera, będzie nas ścigać znacznie mniej ludzi. Poza tym nie doceniasz tego, jak dobrze wtapiam się w tłum.
„No cóż, jeśli moja nagroda jest wyższa niż twoja, musisz postawić mi drinka, rozumiesz?”
– Dobra, ale prawdopodobnie powinienem ci już teraz powiedzieć, że planuję jutro dokończyć sprawy z Seraphem, więc możemy nie móc spokojnie opuścić Colbranda.
„Noah, wiem, ile znaczyła dla ciebie Pochwa Rycerza, ale powinieneś odpuścić. Pobicie go tylko pogorszy naszą sytuację.
„Nie mogę. Powtarzam sobie, że nie jest tego wart, ale czuję, jakby mój mózg płonął. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz byłem tak wściekły. Poza tym nosił się z tym już od dawna. Po prostu spróbuj mi powiedzieć, że nie zasługuje na to, żeby wrzucić twarz w błoto. Nie ma znaczenia, czy jest księciem, czy paladynem; otrzyma sąd”.
Valia wstała. – Noe, spójrz na mnie. Położyła dłonie na jego policzkach i spojrzeli sobie w oczy. „Wiesz, jakaś część mnie wciąż nie jest pewna, czy jesteś tym, za kogo się podajesz. Ta część patrzy na ciebie i martwi się, że jesteś tylko młodym mężczyzną o srebrnym języku.
– Mówi elf.
„Och, bądź cicho. Wtedy, kiedy patrzę w Twoje oczy, widzę prawdę. Widzę wieki, które przeżyłeś, doświadczenie, które zgromadziłeś i ogromne morze wspomnień, zarówno szczęśliwych, jak i bolesnych. Nie widzę rany, którą zagoi się zemsta.
"Masz rację. Wiem, że masz rację. Wiem, że ta młodzieńcza waśń jest głupia, lekkomyślna i krótkowzroczna. Wiem, że moje czyny poniosą konsekwencje, ale to uczucie jest niesamowite. Ta namiętna irracjonalność, ta wściekłość i szaleństwo są jak grzeszna uczta dla duszy. W końcu mogę oddać się pragnieniom i emocjom i dążyć do czegoś zarówno bezsensownego, jak i znaczącego. Badania Cyrilo mogły doprowadzić do spełnienia mojego ostatecznego życzenia, które niosłem ze sobą przez życie i śmierć, i w rezultacie zostałem okradziony. Jeśli to nie ma znaczenia, to co? Kiedy jeszcze kiedykolwiek poczuję coś takiego?”
– Rzeczywiście, srebrny język – stwierdziła Valia.
Noah przyciągnął ją blisko, obejmując ramionami jej smukłą talię i spotykając jej usta. Przywitała go, trzymając jedną rękę na jego policzku, a drugą odgarniając mu włosy. Całowali się przez kilka sekund, zanim w końcu się rozstali.
„Jak to jest ze srebrnym językiem?”
Valia zabawnie klepnęła go w policzek. – Bądź tam bezpieczny, kadecie Noah.
„Tak, Pani Zodiaku.”
----------
Po raz kolejny kadeci zebrali się pod pałacem królewskim. Poprzednia noc była stosunkowo łatwa, ponieważ wszyscy awanturnicy byli po prostu kierowani w stronę Noaha. To był ten sam plan i mam nadzieję, że taki sam wynik. Noaha głośno wysłano, aby „strzegł” kaplicy w Elswood, podczas gdy wszyscy pozostali kadeci patrolowali miasto. Byli uzbrojeni i gotowi do walki, ale nie na to, co ich czekało: puste ulice.
Była to ostatnia noc Czerwonych Uczt, a mimo to miasto Colbrand milczało. Wciąż było tam kilku wichrzycieli, a garstka biesiadników przyszła po Noaha po nagrodę, ale to wszystko. Zdecydowana większość ćpunów i morderców została stracona już poprzedniej nocy, więc rycerze i kadeci nie mieli już nic do polowania. Dokładnie rok temu miasto było morzem ognia i przemocy, ale dziś wieczorem panował spokój. W odróżnieniu od poprzednich wieczorów zmiana kończyła się kilka godzin przed świtem. Przecież kadeci mieli inną pracę do wykonania i musieli odpocząć, póki mogli.
Uroczystości z okazji Dnia Rycerskiego rozpoczęły się wcześnie, ulice wypełniły się mieszkańcami i turystami odgłosami niekończących się rozmów i hałasów. Artyści uliczni zachwycali publiczność magią i akrobacjami, a sprzedawcy sprzedawali masom swoje festiwalowe towary. W tym roku ludzie byli w pełni nastrojów, głównie dlatego, że miasto nie zostało prawie zniszczone jak rok wcześniej.
Jednak pomimo uroczystości na ulicach kadeci nie mogli w nich uczestniczyć, ponieważ byli zajęci sprzątaniem akademii. Dziś miała zapisać się zupełnie nowa klasa kadetów, więc wszystko trzeba było wytrzeć, wypolerować i odkurzyć, aby podkreślić prestiż akademii. Noah niewątpliwie będzie tęsknił za swoim pokojem w akademiku, ponieważ był to rzadki poziom luksusu na tym świecie. Z jego skromnego majątku wszystko, co wartościowe nosił w plecaku lub pierścionku, natomiast całą resztę, jak stare notesy i materiały do tworzenia run, zostawiał z Cyrilo na przechowanie.
Nie miał na sobie mundurka akademickiego ani stroju cywilnego. Zamiast tego miał na sobie kolczugę i czerwoną tunikę z haftowanym herbem narodowym Uthera. Wszyscy kończący szkołę kadeci nosili coś podobnego, w zależności od ich specjalizacji. Uzbrojeni w miecze, buzdygany i włócznie nosili kolczugi i zbroję płytową otrzymywali po ceremonii pasowania na rycerza, podczas gdy łucznicy i magowie nosili szaty i skórzane zbroje.
Ostatni element kompletu, dostarczony wcześniej rano, leżał na jego biurku. Był to jego oficjalny miecz rycerski, stworzony według jego specyfikacji i z materiałów, które dostarczył za pomocą alchemii. Oprócz precyzyjnie określonej zawartości węgla, dodano do niego odrobinę krzemu i wolframu oraz kilka innych wybranych pierwiastków. Na ostrzu wygrawerowano długą formułę runiczną jego własnego projektu, każdy symbol został fizycznie wyryty w stali, a następnie wypełniony najsilniejszym atramentem, jaki Noe mógł dostać w ręce, a następnie poddany obróbce tak, aby nie został zmyty przez wodę ani krew. Było to alchemiczne zaklęcie wzmacniające wszystkie wiązania molekularne i zapobiegające tworzeniu się nowych, dzięki czemu ostrze miało maksymalną trwałość i nigdy nie rdzewiało, nie stępiało się, nie odpryskiwało ani nie pękało, co czyniło go potężniejszym niż jakikolwiek inny miecz rycerski. Dołączył także kilka innych zaklęć, które pomogły mu w różnych sytuacjach.
Noah zarządzał kowalami niemal do śmierci, aby mieć pewność, że proces kucia przebiega perfekcyjnie, ale było warto. Odkąd przyszedł na ten świat, każdy miecz, którego używał, kończył się łamaniem lub zagubieniem, a żaden z nich nie wydawał się do niego pasować. Ten miecz został wykonany na zamówienie specjalnie dla niego i trzymając go w dłoni, czuł się jak prawdziwy partner. Był trochę podekscytowany, że w końcu go otrzymał, i cieszył się ciężarem w dłoni i pasku.
Było prawie południe i nowi wtajemniczeni wkrótce zapełnili pola akademii. Noah wyszedł ze swojego pokoju, niosąc plecak i pierścień z nowym mieczem na biodrze, i po raz ostatni zamknął drzwi. Spotkał się z Alexis i Sophią na zewnątrz. Alexis porzuciła mundurek akademicki i ponownie miała na sobie strój bojowy z pierwszego spotkania, niosąc zaczarowany łuk stworzony dla niej niczym miecz Noaha. Obok niej Sophia miała na sobie białe szaty uzdrowiciela i trzymała różdżkę, którą zrobiła sama na zajęciach u Sir Elyota, a która miała wspomagać jej magię uzdrawiania. Nosili także ze sobą miecze, chociaż były to ostrza ceremonialne.
„Brakowało mi tej sukienki. Dobrze na tobie wygląda – powiedział.
„Dziękuję, miło jest to założyć jeszcze raz.”
„Wyglądasz bardzo przystojnie” – powiedziała Sophia z uśmiechem.
"Dziękuję. Te szaty bardzo Ci pasują. A teraz, dobrze?”
Oni i wszyscy pozostali absolwenci opuścili akademię i pod wodzą Valii pomaszerowali do pałacu królewskiego. Dla większości z nich było to pierwsze wejście do środka i maszerując korytarzami, gapili się na wielkie gobeliny i obrazy wiszące na ścianach. Zaprowadzono ich do sali tronowej, wielkiej i rozległej sali przypominającej niemal katedrę. Ściany i podłogę ozdobiono wykwintnymi kafelkami i drewnem pochodzącym z egzotycznych źródeł, a z podniesionego sufitu wspartego na wielkich filarach zwisały rzędy flag. Członkowie dworu królewskiego, w tym szlachta i podwładni królewscy, zebrali się na wielopoziomowych siedzeniach po jednej stronie sali, naprzeciwko rzędu wielkich otwartych okien i drzwi, przez które wpadał letni wietrzyk.
Król siedział na swoim tronie ze złotą koroną na głowie i pierścieniami na każdym palcu. Jak wszyscy prawdziwi władcy, był zmęczony stresem, a wiek zaczynał robić swoje, ale nadal sprawiał wrażenie silnego. Obok niego stał Adwith Tarnas, jak zawsze ubrany w wypolerowaną zbroję. Kadeci stali w kilku rzędach na baczność, czekając na rozkazy. Król pstryknął złotym palcem i wszyscy uklękli.
„Mężowie i kobiety Uthera, witam was” – powiedział król, wstając. „Zbieracie się tutaj przede mną, ponieważ przeznaczenie wezwało was, abyście byli zarówno mieczem, jak i tarczą tego narodu, abyście go bronili każdą uncją siły w swoich ciałach, a ja stoję tu przed wami, aby nadać zasłużoną moc i władzę przez tych, którzy chcą żyć i umrzeć dla tak słusznej sprawy. A teraz złóż przysięgę rycerską i przysięgnij chronić lud, ziemię i koronę Uthera!”
Wszyscy kadeci przemówili jak jeden mąż.
„Wstań, abyś nigdy nie upadł!
Walcz, abyś nigdy nie umarł!
Naładuj, abyś nigdy się nie bał!
Na szkarłatnej ziemi i pod poczerniałym niebem!
Z honorem żyjemy!
Uczciwie walczymy!
Niech śpiewają o naszej sile!
Jak spod naszych hełmów odbija się światło świtu!
Czy to przez las ostrzy, czy przez burzę strzał!
Przysięgaliśmy walczyć za nasz naród!”
Król skinął głową. „Żyj dla tych słów i obyś wyrecytował je swoim ostatnim tchnieniem. Teraz nadaję wam wasze tytuły. Najpierw, mój synu, wystąp naprzód.
Serafin wstał i podszedł do króla, po czym ponownie uklęknął na jedno kolano. Jego ulubioną bronią był młot, ale podobnie jak Alexis i większość innych nosił ceremonialny miecz, który teraz wyciągnął do ojca. Król podniósł ostrze.
„Kadecie Seraph Yern Bravik Albion, czy przysięgasz przestrzegać praw tego kraju, poświęcić się ochronie, bogactwu i dobrobytowi jego ludu oraz żyć i umierać za króla i kraj?”
"Przysięgam."
Król klepnął go mieczem w oba ramiona. „W takim razie dzięki autorytetowi korony i błogosławieństwu bogów mianuję cię Sir Albionem, Rycerzem Uthera!” Oddał Serafinowi miecz i złoty pierścień z herbem narodowym.
Serafin przy gromkim aplauzie publiczności otrzymał oba prezenty, po czym wstał i wrócił na swoje wcześniejsze miejsce wśród kadetów. Ceremonia była kontynuowana, podczas której każdy kadet ogłosił swoje imię i nazwisko, a następnie wystąpił naprzód, aby otrzymać swoje imię i tytuł. W końcu padło imię Noaha, co wywołało falę przyciszonych szeptów wśród widzów, większość z nich była zdziwiona, że w ogóle wpuszczono go do zamku.
Miał wsparcie wszystkich nauczycieli akademickich i więcej niż udowodnił swoje umiejętności podczas Czerwonych Uczt, ale występując naprzód, Noe zauważył chłód w oczach króla. Nigdy nie udowodniono mu winy za obrażenia Galvina, ale nadal był podejrzany, a jego publiczny seks z księżną poważnie nadszarpnął reputację królestwa. Noe założył, że został pasowany na rycerza tylko pod warunkiem, że przyjaciół będzie blisko, a wrogów jeszcze bliżej.
Uklęknął na jedno kolano i pokazał miecz.
„Kadecie Noe, czy przysięgasz przestrzegać praw obowiązujących w tym kraju, poświęcić się ochronie, bogactwu i dobrobytowi jego ludu oraz żyć i umierać za króla i kraj?” Pytanie zostało zadane chłodnym tonem nieufności.
"Przysięgam."
Król poklepał go po obu ramionach. „W takim razie dzięki autorytetowi korony i błogosławieństwu bogów mianuję cię Sir Noem, Rycerzem Uthera”.
Noe otrzymał swój miecz i pierścień, ale nie rozległy się żadne brawa, nie żeby się ich spodziewał. Nie był to jego pierwszy tytuł szlachecki i przybył tam głównie z ciekawości, chcąc zobaczyć, czy król sobie z tym poradzi. Ale teraz, kiedy otrzymał tytuł szlachecki, miał inne zmartwienia.
----------
Był już środek popołudnia, a emocje związane z festiwalem jeszcze nie opadły. Ludzie kibicowali paradującym rycerzom i celebrowali wszystko, co dobre w ich życiu. Cały hałas powstał dla idealnej osłony. W slumsach, pustych od ludzi, Noah siedział na krawędzi zniszczonej fontanny, trzymając miecz obok siebie i obserwując poruszające się cienie.
– Już myślałem, że się nie pojawisz – powiedział. Zwracał się do Serafina, który w końcu przybył.
„Za nic w świecie nie przegapiłbym tego” – odpowiedział książę. Zamiast ceremonialnego miecza uzbrojony był w młot kowalski, zaczarowany jak każda broń rycerska. „Zanim cię zabiję, powiedz mi tylko jedną rzecz. Te obrażenia, których doznał brat, zrobiłeś mu to, prawda?”
„Naprawdę myślałeś, że to ktoś inny? Powinnaś była usłyszeć, jak krzyczał, kiedy wyłupiłam mu oczy.
"Ty draniu!" – syknął, jaśniejąc świętą energią.
„Sam to na siebie sprowadził i doświadczył maleńkiego ułamka bólu, jaki mi sprawił”. Noah wstał i zamienił swoją czerwoną tunikę na czarny płaszcz. „Ostrzegałem was oboje wielokrotnie, że zrażanie mnie doprowadzi jedynie do waszego cierpienia, ale w swojej arogancji i głupocie oboje odrzuciliście ostrożność i uwierzyliście, że jesteście na tyle potężni, aby być moimi rywalami. Twoje bogactwo, twoja magia, twój rodowód, myślisz, że czynią cię panami wszechświata, ale nigdy nie będziesz niczym więcej niż papierowymi łodziami unoszącymi się na morzu, a teraz muszę działać jak huragan, aby nauczyć cię, jak naprawdę jesteś słaby Czy."
Seraph wydał ryk wściekłości i rzucił się na Noaha niczym promienna kometa, machając młotem z pełną intencją zabicia. Noe sparował pierwszy zamach, następny i trzeci. Na Noaha zaczęły padać ciosy młota, każdy z nich uniknął lub przekierował, ale nie bez kilku bliskich wezwań. Seraph walczył z większą wściekłością, niż pokazał w którymkolwiek ze swoich pojedynków, a jego zdolności fizyczne zdawały się rosnąć z każdą upływającą sekundą.
Był nieludzko szybki, jakby doświadczał innego upływu czasu i powstrzymywał Noaha przed każdą próbą stworzenia dystansu. Pod uderzeniem jego młota ziemia rozkwitłaby i zamieniła się w kratery, jakby uderzona pociskami moździerzowymi, a wszelkie budynki rozpadłyby się jak linie domina. Jego szybkość i siła przewyższały Noaha, a jego umiejętności i technika były imponujące. Choć arogancki, z pewnością nie był leniwy.
Noe nie poddawał się i nie spieszył się z analizą wzorców Serafina. Blokowanie było niemożliwe, a uniki stawały się coraz trudniejsze, w miarę jak Seraph był coraz bardziej zdenerwowany. Mimo to Noah obserwował jego walki z Gideonem i innymi kadetami i opracował kilka strategii.
Noah wyciągnął kartę z rękawa. „Bomba mgłowa”.
W stronę Serafina wystrzelono grad iluzorycznych kul, z których wszystkie eksplodowały, zanim do niego dotarły, zanurzając go w gęstej chmurze mgły. Choć był otoczony, wszelka mgła, która zbliżyła się do sześciu stóp, została spalona przez jego osłonę many. Ukryty za pomocą magii Noah zaatakował go od tyłu i gdy tylko przekroczył ten dwumetrowy zasięg, jego niewidzialność została zmniejszona o połowę, a jego obecność została ujawniona. Udało mu się ciąć Serafina w tył ramienia, ale o włos uniknął kontrataku.
„Tak jak myślałem, w tej walce nie mogę polegać na złudzeniach”.
Rana na ramieniu Serafina była płytka i zagoiła się samoistnie w ciągu kilku sekund, ale ból i krew zakłóciły jego rytm. Noah wykorzystał tę chwilową przerwę i zadał kolejne trzy cięcia pod różnymi kątami, a każde z nich wywołało rozdzierający krzyk. Wraz z bólem przyszła wściekłość i Seraph wydał z siebie ryk wściekłości. „Wybuch duszy!” We wszystkich kierunkach wyzwolona została eksplozja świętej energii, która rozwiała mgłę i uderzyła Noaha jak plusk wrzącej wody. Teraz, widząc go, Serafin wycelował dłoń w Noaha. „Palący blask!” Wyemitowano potężną wiązkę świętej energii, która uderzyła Noaha, zanim zdążył wykonać unik, i zmusiła go do przyjęcia jej na ramię, chroniąc jednocześnie głowę. „Płoń, sukinsynu! Oparzenie!"
Został uciszony uderzeniem łokciem w twarz, szybszym, niż sądził, że to możliwe i wystarczająco silnym, aby wyrzucić go w powietrze. Był to cios, który niewielu mogło przeżyć, a Serafinowi trudno było stanąć na nogi.
„Co… co zrobiłeś?” – zapytał, próbując się uspokoić.
„To proste, przyszedłem przygotowany” – powiedział Noah, a jego płaszcz teraz lśnił. „To, co noszę, to coś więcej niż tylko deklaracja mody; to broń przeciw paladynom. Ta specjalna tkanina pochłania świętą energię i wykorzystuje ją do wzmocnienia całego ciała mnicha, więc im mocniej mnie uderzysz, tym mocniej ja mogę uderzyć ciebie. Nie dałbym sobie rady bez pomocy byłej narzeczonej twojego brata.
„To tchórzliwa sztuczka!”
“I warned you that there would be no rules in this fight, and once again, you display your incompetence and inability to listen. I was smart enough to prepare for this battle, and you weren’t. To takie proste. This has nothing to do with pride or honor; this is about revenge.”
Noah zoomed forward and went on the attack. All of his physical abilities had been boosted, allowing him to slip past Seraph’s guard and slash his chest. Seraph roared in pain and tried to counter, but Noah was already on the opposite side from his hammer. The slashes kept coming from all directions, and though Seraph managed to block a few, blood was pouring freely. They were all shallow and avoided vital areas, as Noah didn’t want Seraph dying off too quickly. When he finally dropped to one knee, Noah backed off.
“Normally, I have rules against revenge. Every time I hurt or kill someone, it is to prevent them from wronging me in the future, never for wronging me in the past. I swat flies, not rip off your wings and legs for bothering me. I live this way because I don’t want to take joy in harming people, even in retribution. I don’t want to be that person. Sadism is a bad habit that I’ve worked hard to break, and then you four came along and broke my streak.”
“The four of us? You’re responsible for what happened to Henryk and Mark!”
“That’s right, you’re all guilty for the Knight’s Sheath fire. Do you know what’s happening to your brother and friends right now? Henryk’s brain is shrinking in his skull from lack of stimuli while his body wastes away. Mark is getting his ass turned inside-out atop a vomit-soaked mattress. Galvin is succumbing to dementia and screaming into everlasting darkness. A ty? You’re going to die in a fucking gutter in the fucking slums, and you’ll only be remembered as trash. After what you did to me, the ecstasy I feel in making you suffer, the intensity of my pleasure, is nothing short of perverse.”
The way Noah spoke made every word cut into Seraph like blades of ice. He remembered experiencing this bloodlust before, after his duel with Alexis. His aura began to fade as fear crept into his mind like poison, only to be expunged by rage.
“You’re a goddamn fool, a heretic! So what if they burned down your whorehouse? You think you can hurt my brother and friends, and I’ll let you live?! I am Light’s Emissary, and for you to harm my allies in vanity is an act of sacrilege!” His aura skyrocketed in intensity while all his wounds closed. The prince got back to his feet, now looking like he was burning in a great bonfire, with his body just a faint silhouette. “This is no longer personal revenge; this is now divine punishment! You have made yourself an enemy of God’s messenger, so with God’s might, I will strike you down!”
“Perfect,” said Noah, reforming his stance. “I don’t want you to die while holding anything back. I want you to lament in your final moments that even your best just wasn’t good enough.”
----------
Befitting the holiday, a parade of knights roamed the city. Knights on foot or horseback walked the roads in between various floats while waving to festival-goers. Among them was the newest batch of bronze-rank knights, receiving a wish of good luck from the people. After an exhausting year in the academy, any kind of positive reinforcement and approval was welcome. Most smiled and waved, but others, like Alexis, were bothered by it all. ‘I haven’t earned this yet,’ they told themselves.
Noah’s absence wasn’t helping her feel any better. Had he already left the city and set off with Valia Zodiac? It pained her, the thought that she had lost her chance to say goodbye. It was when she noticed Seraph’s absence that despair turned into dread. Tarnas, watching the parade from atop his horse, came to the same unspoken conclusion.
----------
Again and again, Noah and Seraph’s weapons collided with an audible shockwave. Their storms of attacks were endless, and they never stayed in one place for more than a second, the two of them zooming around like gas molecules. Wherever they fought, there was utter destruction, with lines of derelict structures being smashed to dust in the crossfire. Seraph had now become a living sun, and all of his physical abilities had been further enhanced, but with Noah’s coat acting as a solar panel, he too wielded superhuman speed and strength.
The problem was that his coat only absorbed half of the energy Seraph was releasing. Though he dodged, blocked, and countered all of Seraph’s hammer swings, Noah was still getting irradiated with holy energy, and the pain was immense. He tasted blood, and it was getting hard to see. Still, he had not come this far to be stopped by something so small as pain. He and Seraph exchanged blows once more, and finally, Seraph’s hammer was destroyed. Noah had been aiming for the handle, and though it had the durability of a true knight’s weapon, his repeated strikes finally broke it.
With Seraph now unarmed, Noah closed in and began hacking away at the prince. Seraph’s skill and reaction speed were superb, and he managed to avoid most of the attacks as well as block with the shaft of his hammer, but every time Noah’s sword ripped through his flesh, the pain broke his focus. Blood splattered the surrounding surfaces and flew off Noah’s sword, and though every wound healed instantly, they’d be immediately replaced by two more.
In a move that would have been suicidal if performed by anyone else, Seraph went on the offensive and closed in. As Noah slashed him across the left shoulder with his sword, Seraph’s right fist pulverized three of his ribs. He didn’t let up, pursuing Noah and betting everything on his healing ability. He’d hurl punches and kicks while Noah would attack with his sword, aiming for simultaneous injury. Noah had protected himself with some plate armor under his clothes, but even a grazing blow was like a beanbag round from a shotgun. Seraph’s attacks were rapid-fire, and he could cross any distance, so simply dodging wasn’t an option.
Despite the dire situation, Noah wasn’t giving up. He was too driven by fury and bloodlust to feel any kind of hopelessness. Besides, Seraph was a sun now beginning to set. The roaring torrent of mana he had been burning with was weakening. As powerful as he was, not even he could maintain such a state for long, and every injury robbed him of strength. It was time to break him.
Seraph lunged forward for another strike, and Noah switched the grip of his sword, freeing up his hand. Before Seraph’s incoming punch could land, he was struck in the face with a round object. It was a glass orb, shattering upon impact and releasing its liquid payload. Seraph howled in agony and gripped his face as his flesh melted, one of his eyes almost dissolving.
“What the fuck is this?!” he screamed, now with his fingers disintegrating.
“That’s called acid, basically what slimes are made of,” Noah said as he conjured a healing potion from his ring and drank it in one gulp. “Brawn, meet Brains.”
Seraph’s healing ability was working to repair the damage, but the acid had to run its course before it would stop. Two more orbs struck Seraph, splashing his shoulder and leg with acid. He continued to scream, unable to do anything to stop the pain. Noah was without mercy, stepping forward and cutting through Seraph’s cheek with his blade. He staggered back, struggling to stand, and Noah calmly pursued him while slashing again and again. He avoided all the vital arteries so the prince wouldn’t bleed out, but he cut deep into the muscle and shredded his flesh, with each healing wound further weakening his aura.
Seraph eventually collapsed, stuck on his back like a flipped tortoise, with Noah standing over him and continuing to stab and slash until the holy flames were finally extinguished. The prince lay, bloody and struggling for breath. His wounds were still closing, but at a snail’s pace.
“So, do you admit defeat?” Noah asked.
“Eat shit and die,” Seraph cursed.
“Good, good, I don’t want your pride breaking just yet.”
“Noah, that’s enough!” Noah turned, spotting Alexis nearby. “You’ve beaten him; it’s time to stop.”
“How did you know I’d be here?”
“I had a feeling, and once I entered the slums, his screaming led me right to you both. Look, you know I despise Seraph, but I can’t stand by and watch his happen.”
“Well, unfortunately, that’s exactly what you’re going to do.”
“Not if I have anything to say about it,” said Tarnas, appearing from the opposite direction. He was wrapped in the same holy aura that Seraph used. “Drop the sword, or I’ll end you where you stand, boy.”
“Excuse me, but I’m a fuckmothering knight. I killed a LOT of people to earn this title, and I deserve to be called such.”
“Final warning,” Tarnas growled.
“Damn, I didn’t want to do this,” Noah muttered.
His sword disappeared into his ring and was replaced by a round disk object, much like his soundproofing device. He turned the two halves and dropped it on the ground. A red magic circle appeared, expanding to fifty feet in diameter and stopping at Alexis’s and Tarnas’s feet. A wall of scarlet flame emerged from the edge of the circle, and with it, a force field of red energy. Tarnas touched the barrier with his sword, and not only was it solid, it reacted, and instantly, his weapon and arm were burning as if they had been doused in gasoline. He stepped back, ripping the armor off his arm while using his energy to extinguish the flames. He narrowly avoided being burned.
"Bękart!" – syknął.
“This device can only be activated in the presence of two people,” said Noah. “Not only can the barrier resist physical impacts, but anything that touches it is incinerated.”
“You think I can’t break through something of this level?!”
“Oh, I know you can, which is why I wrote a trap into the formula. This barrier will operate for hours before the device disintegrates, and should the device or field be broken prematurely, all the remaining energy will turn into an explosion, killing everyone inside and outside. The only way to deactivate the spell is for the number of people inside to drop from two to one, meaning one of us has to die, and I’m sure you can guess who it will be.”
“Noah, don’t do this!” – krzyknął Alexis.
“Oh, don’t worry, I’ll give him a fighting chance.” In Noah’s hand, a healing potion materialized, and he poured it onto Seraph’s face. “After all, his suffering has only just begun.” He stepped back while Seraph’s wounds healed. Some of his stamina was also restored, but not his mana. “On your feet, Princess. Jeszcze z tobą nie skończyłem.
Seraph stood up, unsteady but regaining his clarity. “You should have killed me when you had the chance! That’ll be the last mistake of your life!”
“You can win this, Seraph! Beat him!” Tarnas shouted.
Noah removed his coat and conjured a pair of brass knuckles to protect his hands. "Czekam."
Seraph released a roar of fury and charged towards Noah with a thrown punch, but now, he had lost his superhuman speed and strength. Noah caught his fist easily and struck his elbow, snapping the joint, and delivered a blow to Seraph’s chin. He was disoriented, leaving him open to two punches to the ribs. Noah then stepped back and let Seraph regain his clarity. With a grunt of pain, he reset his arm. His regeneration was still active, but slowed.
Seraph attacked again, hurling punches from his good arm and lashing out with kicks, trying to keep Noah on the defensive, but Noah countered with blows of his own, aiming not for Seraph’s face, but his limbs. Against the hardness of the brass knuckles, and with the repeated impacts, the bones in Seraph’s arms and legs began to fracture, and he was forced to stop. This time, Noah gave him no rest and beat him savagely, with each punch coming faster than Seraph could blink. Face, gut, ribs, he attacked them all, and Seraph could do nothing but try to guard. Any time he lost balance, Noah would grab him by his collar and pull him back, refusing to let him fall. Inevitably, Seraph blacked out and finally collapsed.
As Noah caught his breath, he conjured a potion and once more poured it on Seraph’s face to heal his wounds. He groaned in pain as he regained consciousness, and when he opened his eyes, he looked at Noah in fear.
“Stop, wait…”
“Look at yourself. You’ve based your entire existence on your power, looking down on everyone you considered weak, and now it has failed you. What do you have, Seraph? Nic. You’re just a fragile sack of meat, a worthless piece of human garbage, and today you are going to die. Now get back up.”
Seraph slowly got to his feet and put up his guard, but fear and despair were starting to sink in. He charged and tried to throw a punch, only to be dodged and countered with a solid uppercut. He staggered back, and Noah once more bombarded him with a storm of blows. Blood was now spraying with each punch, but Noah was careful to avoid robbing him of consciousness. Tarnas and Alexis could do nothing but watch, and as the beating continued, more and more knights were starting to show up. Seraph finally fell on his back, his face an unrecognizable mess of blood and tears.
“Can you picture it, Seraph? Your own death? Nie, nie możesz. You can’t comprehend the complete and total loss of everything. Every sensation you can enjoy, every thought and feeling that makes you who you are, the hope of fulfilling your dreams and achieving significance in the eyes of history, I’m going to rob you of all of them. All your memories, everything you’ve experienced, they’ll have amounted to nothing. Think back to everything you’ve suffered, everything you’ve worked hard for; it’s all utterly meaningless now.”
Noah conjured another potion and once more emptied it to restore Seraph’s health.
"Proszę…"
“And when you die, no one will weep for you. No one will throw themselves atop your coffin and howl in grief. Your power, the only thing of any value to society, that will be missed, but you? Everyone will be happy, happy that you’re finally gone, happy that they’re rid of you. You’ve never been anything but a nuisance, and that’s how you’ll be remembered, at least until you’re finally forgotten.”
Seraph slowly stood up, and this time, Noah didn’t bother waiting for him to attack. He simply resumed the savage beating. Outside, all the knights that had gathered were shouting and cursing, ordering Noah to stop and spare the prince, but not even Alexis’s voice could stop him now. He only paused when Seraph once more collapsed.
“Why… why are you doing this?” Seraph wheezed with blood pouring from his mouth.
“Because you stole my hope. You prolonged my curse. You messed with something beyond your comprehension, and now you are suffering the consequences. I am no mere mortal, not like you. I am a spirit, transcending death and wandering across time and space. I was conquering and building nations when Enochians still walked these lands, and you made me your enemy.”
Noah revealed another healing potion, and Seraph tried to crawl away. "NIE! No more!”
Noah stomped on him to make him stop.
“Shut your mouth, you pathetic little wretch. You called yourself Light’s Emissary before, the messenger of God, but you’re nothing more than a sniveling piece of shit. Czy to jest to? Is this the best that Lumendori can send? Where is your power, Seraph? Where is your protection?” He then grabbed Seraph by the back of the collar and pants, and to everyone’s shock, he hoisted him up, holding the prince high above his head. “Tell me, where’s your God now?!” He then slammed Seraph down onto his knee, shattering his spine and drawing a fresh howl of pain. Many of the knights watching turned away, a few even throwing up.
"Cholera! Stop this right now!” Tarnas roared.
“Noah, please! No more!” Alexis screamed.
Noah looked down at Seraph, only conscious because the pain was too intense for him to close his eyes. “Do you consider me cruel? Do you consider me evil? By your standards, I probably fit that definition, but I do not measure cruelty and evil as you do. When your planet is a scorched hellscape, never again able to support life, and you are surrounded by the corpses of everyone you hold dear, each one tortured and violated in the most sickening and profane ways imaginable, you will struggle to breathe, choking on the ashes of everything that gave your life meaning, and you will beg me for death. I will deny it to you, so that you may understand what it means when I decide to be cruel. Compared to that, this is just a slap on the wrist.”
Noah then flipped Seraph onto his back and force-fed him a healing potion. As it took effect, Noah resumed beating him, punch after punch disfiguring flesh and bone. He didn’t just aim for the face; he attacked Seraph anywhere that would hurt, from smashing his balls to breaking his fingers.
“Please… just kill me…” he pleaded, barely able to talk.
"Co to jest? I couldn’t hear you.”
“Please, just let me die!” he sobbed, loud enough for everyone.
“I’ve been waiting for you to say those words. But I wonder, do you mean them? If you truly want to die, you’re going to have to prove it.” Noah stood up and walked to the other side of the magic circle. Instead of a healing potion, a black fruit appeared in his hand. “Do you know what this is? It’s called an osfry plum, very poisonous.” He then set it on the ground. “If you can crawl over here in ten seconds and eat this fruit, an agonizing death awaits you, but with the end of your life, so too will come the end of your suffering. But if you can’t reach it in time, well, I’ll just have to give you more incentive. Move fast.”
Noah began counting down, and Seraph stared at the fruit, his mind lost in a torrent of pain, despair, and terror. Likewise, all of the knights were staring, each of them with a lump in their throat they couldn’t swallow. Seraph ended up wasting all his time trying to decide what to do, and after ten seconds, Noah proceeded to give him another savage beating, splattering the ground with even more blood and showing no mercy, even with Seraph no longer trying to fight back. The bloodcurdling screams did not slow his fists at all. After he was done, he gave Seraph another healing potion, but they were having less and less of an effect.
“Ok, let’s try this again. You have ten seconds.”
Again, Noah began counting down, and this time, Seraph moved. His spine had yet to heal, and with his fingers broken, he couldn’t even crawl properly. He could only drag his limp legs while sobbing and howling in pain. Every inch felt like an agonizing mile, and once again, he failed to make it in time. Noah resumed the torture, this time smashing him all over his body with a brick. The knights were crying and vomiting, many of them now suffering from burns after trying to break through the barrier. After yet another potion, Seraph used all of his strength to get across the ground, finally reaching the plum, though he had to hold it with both hands.
“You understand now, don’t you? The arrogance you’ve carried all your life, your belief in your supremacy and your control over the world around you, it’s all in that little plum. Tell me, does it feel heavy in your hands? I imagine it feels like a lead weight. Go ahead, eat it. Kill yourself. You’re too weak and helpless to do anything else. It’s the only way this ends.”
“Prince Seraph, don’t do it!” the knights all pleaded, including Tarnas and Alexis.
With tears streaming down his face, Seraph bit into the plum like he was starving, forcing down the bitter flesh while the juice caused his mouth to foam. He began to cough and wheeze, clawing at his throat while spasming. After several seconds, he went still, and his eyes closed. Everyone was silent, unable to believe what they had just seen.
“Noah, what have you done?” Alexis sapnął.
“He killed the prince! Prince Seraph is dead!” another knight exclaimed.
"NIE." The voice of Tarnas drew everyone’s attention. “The barrier is still up.”
“That’s right,” said Noah, “he’ll wake up in a few hours. Osfry plums are poisonous, but they only knock you out, as well as cause horrible diarrhea. Your prince will live.”
“Even if he lives, you will die,” said Tarnas. “What you have done is inexcusable. I will see to it that you burn at the stake for this!”
“You should be thanking me.” Noah walked over and stood before Tarnas, the two of them separated by the barrier. “I’ve broken him down to nothing, erased the person who he once was. Now you have the chance to build something better in its place. It’s possible that his power can still be used to help others, if he is properly guided.”
The look of fury on Tarnas’s face eased slightly. “Is that your idea of mercy? Of helping?”
“No, because his final pain still awaits him. Do you know what it’s like to wake up after committing suicide? Take it from me, there are few experiences like it, and I don’t mean that in a good way. He killed himself, and now he has to live with himself. That will be his everlasting penance.”
“While yours has yet to even begin. Open this barrier and come quietly.”
„Przykro mi, ale mam plany”. Noah walked over to his barrier device and conjured his sword. “I tell you this once, Adwith Tarnas, and all the other knights here: don’t come after me. You have just witnessed what happens to those who make the foolish decision of antagonizing me, and I implore you to learn from the prince’s mistake. I can either be your enemy or ally. Wybór nalezy do ciebie."
He thrust his sword into the device, breaking it and disrupting the spell. Instantly, the wall of flames surged up into a twisting maelstrom, a great fire tornado that rose into the sky. All the knights covered their eyes and jumped back to shield themselves, and then, as quickly as it came, it went out. In the center was Seraph, unsinged, with no sign of Noah.
Alexis, at a loss, fell to her knees. She felt an invisible hand clasp her shoulder. “Until we meet again,” a voice whispered in her ear before vanishing. She sat there, unable to move or think, while the knights scrambled to track Noah down and tend to Seraph.
----------
Valia stood at the city’s edge, where homes and buildings gave way to farmland. She was waiting beside two horses, each carrying supplies and gear for a journey. She was wearing a cloak to conceal her identity, needed less and less as the sun approached the horizon. “Finally, I was worried they had caught you,” she said as Noah arrived. “You look a little worse for wear.”
“Seraph put up a pretty decent fight, bu