Bogini Ziemi stała przed swoją świątynią z rękami wzniesionymi ku nocnemu niebu. Miała na sobie białą ceremonialną szatę, którą zaprojektowała z Elaine. Był otwarty z przodu, odsłaniając jej nieuszkodzony brzuch, aby pokazać, że bogowie wyleczyli jej rany.
Różni przechodnie, zauważając wyraźnie religijny obrzęd odprawiany przez ich boginię, zatrzymywali się, aby zobaczyć, co się dzieje. Wieść szybko się rozeszła iw bardzo krótkim czasie wokół niej zebrał się spory tłum.
Bogini intonowała prostą modlitwę w starożytnym sumaryjskim, martwym języku, którego nikt wokół niej nie znał. To intonowanie było ważne, a nie zrozumienie. Zrozumienie przyszło później. To, gdzie stała, było ważne dla zrozumienia. Przed nią znajdowała się poczerniała latarnia, na której stracono lady Sarę.
„Czy jesteś gotowy, szefie?” – zapytała księżniczka Béla w umyśle oficera na mostku na statku wysoko nad nią.
– Prawie, księżniczko – odparł wódz. – Lotniskowiec znajduje się mniej niż dziesięć… jak to nazywacie kilometrów od waszej pozycji. Zawiera projekt, o który prosiłeś. Zdajesz sobie sprawę, że lotniskowiec nie będzie miał wystarczającej mocy, aby wrócić…
„Zaparkuj na moim podwórku…” – odpowiedział Béla. – Chętnie zaopiekujemy się twoim pilotem, dopóki nie wróci północne słońce.
Béla jeszcze kilka razy cierpliwie intonowała swoją sumaryjską modlitwę. Odpowiednio, była to prosta modlitwa o dobre zbiory. W końcu usłyszała hałaśliwe śmigła lotniskowca, gdy statek się zbliżał. Ona i Elaine były ze sobą połączone umysłowo. Elaine stała na swoim miejscu naprzeciwko Béli, po jednym z każdej strony latarni.
„Gotowe, kochanie?” Béla wysłała do swojej siostry.
Oboje spędzili kilka ekscytujących godzin projektując ten mały rytuał. Przez kilka dni ćwiczyli również na obiektach zbliżonych wielkością do projektu, którego potrzebowali do teleportacji.
Elaine, podekscytowana faktem, że pomaga stworzyć prawdziwy, żywy cud, promieniała swoim oczekiwaniem i gotowością. To był pierwszy raz, kiedy była „wewnątrz” jednego z małych cudów Béli. Była to również najważniejsza rzecz, jaką kiedykolwiek zrobiła. Próbowali zmienić świat.
– Możesz strzelać, kiedy będziesz gotowy, szefie – poinformował oficera na mostku Béla.
Zaczęła śpiewać głośniej.
Strzelanie za pięć sekund! Cztery! Trzy! Dwa!
– Jesteś gotowa, kochanie? – Béla ponownie zapytała siostrę, niepotrzebnie.
Elaine była gotowa i nigdy wcześniej nie czuła takiej szczególnej ostrości w swoim umyśle. Obaj skupili się na projekcie w transporterze, który stał za dworem.
Bogini skierowała ostatnią prośbę do niebios, na którą odpowiedział jej ojciec, bóg burzy. Jaskrawy błysk błyskawicy wystrzelił z czystego nocnego nieba i wydmuchał idealnie okrągłą dziurę o średnicy trzech stóp tuż przed nią, odparowując poczerniały od ognia słup latarni. Kiedy gapie znów mogli zobaczyć, w miejscu stracenia lady Sarah za próbę zamachu na boginię znajdowała się marmurowa płyta wysoka na cztery stopy i gruba na trzy stopy.
Béla i Elaine spojrzeli na siebie ponad płytą, starając się nie krzyczeć z radości. Ceremonia przebiegła bez zakłóceń. Nie byłoby więcej zabijania w imię sprawiedliwości.
Teraz była kolej Elaine. Béla opadła na kolana przed marmurową płytą, udając wyczerpanie religijnym transem. Elaine pomogła swojej siostrzanej bogini wstać i wspierała ją, gdy wracali do posiadłości.
Czyn ten ułatwił im ucieczkę z otaczającego tłumu. Nie musieliby odpowiadać na pytania. Płyta była oczywista; ta sama wiadomość wyryta po obu stronach. Wielki bard Geoffrey mógłby to stąd zabrać.
Gdy boginie powoli odchodziły, mogły usłyszeć, jak Wielki Bard zaczyna mówić, czytając inskrypcję:
DO JEDNEGO, KTÓRY ODBIERZE ŻYCIE INNEMU,
NASTĘPUJĄCA SPRAWIEDLIWOŚĆ ZOSTANIE WYDANA:
1. Ty i cały twój majątek macie zostać udostępnieni do restytucji
do rodziny zmarłego. Twoje mienie i prawa własności
mają być rozdzielone między twoją rodzinę i rodzinę zmarłego
jak ustalił sędzia.
2. Jesteś związany kontraktem z rodziną zmarłego na określony czas
ustala sędzia. Okres ten nie może przekroczyć oczekiwanego
długości życia zmarłego, gdyby żył, zgodnie z ustaleniami Sądu.
3. Odmówiono Ci udziału w jakichkolwiek uroczystościach rodzinnych; któregoś z rodziny
jesteś związany kontraktem lub twój własny, na czas, w którym jesteś związany kontraktem, inne
niż jako ten, który służy.
4. Odmówiono Ci kontaktów osobistych na czas trwania umowy,
inny niż ten, który służy.
5. Nie można zakazywać osobom objętym kontraktem odwiedzania Świątyni
Bogini w swoim okręgu, aby błagał boginię o wstawiennictwo
jeśli sobie tego życzy.
6. Kary za bezmyślne znęcanie się nad najemnikami przez rodzinę
zmarłego zostanie ustalona przez sędziego.
7. Raz w roku osoby objęte kontraktem mogą zwrócić się do Sądu o zwolnienie warunkowe.
~~~~~
Wieczna noc zapadła nad Nowym Edenem. Nie będzie światła słonecznego, dopóki sztuczny księżyc, który trzymał ich wszystkich w swoim łonie, nie przejdzie zza Jowisza, za prawie pięć miesięcy.
Boginie z sąsiednich dzielnic odeszły, gdy ustalono, że ich siostrzana bogini wyzdrowiała i jest w stanie pełnić swoje obowiązki. Stan wojenny został natychmiast zniesiony, dzięki czemu ludność mogła wrócić do zbierania letnich zbiorów i przechowywania ich, zanim wszystko zamarznie.
Po otrzymaniu wszystkich obrazów, które Jolene wyrwała z umysłu Lady Sary, zanim Sara została stracona, Béla był zaskoczony, że Sarah tak skutecznie ukryła przed nią swoje zamiary.
Podczas ostatniej nieobecności Béli, Sarah przylgnęła do barda Geoffreya jako prezent dla bogini po jej powrocie jako specjalna służąca bogini. Po powrocie do dworu od razu wróciła do swoich starych sztuczek. Odurzyła pracowników, którzy ją znali, i zahipnotyzowała ich, by zapomnieli. Ta sama sztuczka już dwukrotnie oszukała Belę.
Plan Lady Sary, by zemścić się na zamordowaniu jej małżonka i zrujnowaniu własnej kampanii mającej na celu przejęcie zarówno dworu, jak i dzielnicy, był chłodno wykalkulowany i całkowicie diaboliczny. Nie było możliwości, aby Béla mógł winić Jolene za wykonanie egzekucji Sarah, ani za sposób, w jaki została ona przeprowadzona. Dobra Lady Sarah zamordowała kilka swoich rywalek tą lub podobną sukienką. To był okropny sposób na śmierć dla każdego.
„To powinno sprawić, że ludność poczuje się bezpieczniej” — powiedziała Béla, opadając na łóżko.
Miała na myśli płytę, którą ona i Elaine właśnie wzniosły przed jej świątynią. Elaine podskoczyła obok niej, powodując, że oboje jęknęli. Obaj mieli bóle głowy wielkości płyty od teleportacji tego czegoś z transportera na ich podwórku.
„Czy wiesz, jak pozbyć się bólu głowy?” Elaine zapytała z nadzieją.
Béla potrząsnęła głową i natychmiast tego pożałowała.
„To coś było co najmniej dwa razy większe niż wszystko, na czym ćwiczyliśmy” — jęknęła Elaine. „Prawie nie mogłem sobie z tym poradzić”.
„Cieszę się, że było nas dwóch…” Béla jęknęła.
Natychmiast się rozpromieniła, gdy jej wzrok padł na obitą skórą szafkę po drugiej stronie pokoju.
"Alkohol!" wykrzyknęła i wstała, by przejść przez pokój do swojego prywatnego baru.
„Ahhhhhh!” — zawołała, trzymając się za głowę. „To się pogarsza”.
Przeczołgała się do baru i podniosła najbliższą butelkę. Odwróciła go do góry nogami i wzięła głęboki łyk. Potem wstała, opierając się o bar, łapiąc powietrze przez spalone i płonące usta.
„Czy to pomogło?” Elaine zapytała żałośnie.
Béla, z otwartymi ustami i szybko oddychając, delikatnie skinął głową. Podnosząc kolejną butelkę, potknęła się z powrotem do łóżka, niosąc obie butelki.
Po wypiciu około połowy drugiej butelki Elaine, sfrustrowana i pijana, rzuciła się na starszą siostrę, przyciskając ją do łóżka.
"Kocham cię!" – oznajmiła, leżąc na Béli i przytrzymując ją. „Tak się cieszę, że nic ci nie jest!”
Zagryzła gardło siostry i łapczywie połykała jej krew, która pulsowała w jej ustach. Kiedy wysysała życiodajną krew Béli, jej ból głowy ustąpił. Podobnie jak jej pijany stan.
„O cholera!” Elaine powiedziała, gdy Béla straciła przytomność z powodu braku krwi w mózgu.
Elaine została wyleczona. Béla jednak nadal cierpiał z powodu skutków teleportacji, a także zatrucia alkoholem. A teraz Elaine właśnie pozbawiła ją co najmniej kwarty krwi, której prawdopodobnie desperacko potrzebowała.
– Chodź, kochanie – powiedziała Elaine, trzymając bezwładną i nieprzytomną głowę siostry na swoim ramieniu. „Czas, abym się odwdzięczył. Jeszcze raz…"
Musiała otworzyć obwisłe usta Béli i przycisnąć szyję do zębów Béli, aby uzyskać odpowiedź. Już drugi raz w ciągu tygodnia musiała reanimować siostrę w ten sposób.
„Przynajmniej” — pomyślała Elaine, pomagając Béli zamknąć usta i ugryźć ją w szyję — „pierwszy raz nie była moją winą… Powinniśmy byli po prostu być Safonami, kiedy weszliśmy, niezależnie od tego, jak się czuliśmy. Nasza krew może wyleczyć wszystko.
Béla powoli dochodziła do siebie, ssąc szyję Elaine.
„Dlaczego nasza krew po prostu nie wyleczyła naszych własnych bólów głowy?” zastanawiała się Elaine. „Dlaczego musimy pić nawzajem swoją krew, żeby to zrobić? Oboje cierpimy na to samo schorzenie i mamy tę samą krew. Nie powinno to mieć żadnego znaczenia.
Po chwili Elaine, już oszołomiona karmieniem Béli, zemdlała na łóżku, a Béla nadal ssała jej szyję.
~~~~~
Rozległo się natarczywe pukanie do drzwi. Bela się obudził. Jej ból głowy zniknął. Elaine leżała na niej, smacznie śpiąc.
"Spadaj!" Béla chrząknęła natarczywie, brutalnie szturchając siostrę palcami w bok. „Boże, kiedy zrobiłeś się taki ciężki?”
Elaine poruszyła się i jęknęła, jej smukłe ciało zareagowało na nieprzyjemne szturchanie. Drzwi były otwierane od zewnątrz. To był Jeff.
„Wejdź”, zawołał do niego Béla, „jesteśmy nadzy”.
Była zdeterminowana, by dokuczać Jeffowi na temat jej osobistych preferencji dotyczących ubioru, dopóki on się do nich nie przyzwyczai.
„Bogini”, poinformował ją, „pomyślałem, że podejdę i osobiście pogratuluję ci stłumienia niepokoju twoich poddanych”.
Miał na myśli zamieszki, które wywołała niedawna egzekucja.
– To ty „uciszyłeś” – powiedziała cierpko.
Zauważyła, że Jeff widział butelki na łóżku i wąchał powietrze w pokoju. Całe łóżko było rozlane alkoholem i oczywiście cały pokój nim śmierdział.
"Piłeś?" – zapytał zdziwiony Jeff.
Jego bogini zwykle nie piła, chociaż w jej sypialni był bar. Bar był tam, zanim się wprowadziła.
– Złapałeś mnie – przyznał Béla. „W końcu znalazłem alkohol”. Udawała czkawkę.
– Czy możesz zdjąć ze mnie ten zły wpływ? – zapytała Béla, mając na myśli swoją siostrę, leżącą nago na niej i przygważdżającą ją do ziemi.
Jeff podszedł do łóżka i objął ramionami nagą talię Elaine. On również był z nią blisko zaznajomiony, ponieważ brał udział w kilku jej orgiach (nie chciał nazywać ich nabożeństwami). Kiedy przewrócił ją na plecy i zsunął z siostry, Elaine otworzyła oczy.
„Uuu!” pisnęła. „Cześć, Geoffrey, Wielki Bardzie Nowego Edenu”.
„Znowu jestem pijana?”, zastanawiała się. „Mam zawroty głowy, a pokój wiruje”.
Sięgnęła w górę i chwyciła jedno z ramion Jeffa, pociągając go na siebie. Jęknęła, gdy wylądował łokciem w jej miękkim, seksownym brzuchu, a potem zaczęła chichotać, gdy Jeff dzielnie próbował nie gapić się na jej nagie piersi, zaledwie kilka cali od jego twarzy.
„Jesteś moim śniadaniem, moja ukochana, moimi po prostu deserami i moim… Cóż, jesteś po prostu mój” – oznajmiła Elaine. Zauważywszy obok siebie swoją siostrę, dodała: „i jej”.
Promieniowała pożądaniem na biednego barda. Nie miał szans na ucieczkę przed dwiema napalonymi, pijanymi boginiami.
„Och, cóż, jak lepiej spędzić zimę?”, zdecydował.
Pozwolił się przewrócić na plecy, a siostry zaczęły rozpinać jego ubranie. Na ich szyjach widniały zaschnięte plamki krwi.
– Znowu się pogryzliście? – zapytał retorycznie.
Przyzwyczajał się do bogini i dziwnej siostry, która wróciła z nią z podróży do nieba. Wydawali się nierozłączni. Kochali się ponad rozum. Rozdzieliliby się bez powodu.
Ale dzika, złotowłosa siostra jego bogini była o wiele bardziej cielesna, niż sądził, że jego własna bogini kiedykolwiek może być. Bard Geoffrey był pewien, że bogini Elaine miała zły wpływ na jego boginię, wysłana tutaj, by ją w jakiś sposób przetestować.
Béla obserwowała dziwną logikę swojego małżonka, gdy składał kolejny ze swoich fantazyjnych mitów. Zastanawiała się, ile czasu minie, zanim ta historia zostanie spisana w jego coraz dłuższej księdze, opisującej jej fantastyczne życie tutaj.
Zauważyła, że ukończył już „Edykt Boga Burzy w odpowiedzi na błaganie Jego Córki, Bogini Ziemi i Jej Udręki W związku z surowością kar wymiaru sprawiedliwości”.
Przedzierała się przez jego umysł, przeglądając dziesięć stron odręcznej retoryki, starając się ignorować pożądliwe obrazy i dźwięki wydobywające się z jego i jej siostry, kiedy odjeżdżali tuż obok niej na łóżku.
Nie mogąc dłużej się opierać, Béla objęła ich oboje, kiedy się pieprzyli, potrzebując wrażenia, jak ich ciała ocierają się o siebie. Gdy obie siostry promieniowały pożądaniem przez jego ciało, Jeff wytrzymał tylko kilka sekund dłużej, po czym spryskał wnętrzności Elaine swoimi regeneracyjnymi sokami.
Leżąc bezwładnie na Elaine, dochodząc do siebie po seksualnym pojedynku, przypomniał sobie swoje zadanie, zapomniał o tym, kiedy wszedł do pokoju i ujrzał erotyczny widok swojej bogini i jej nagiej siostry splecionych ze sobą na łóżku.
– Bogini – powiedział jej, niechętnie schodząc z jej wspaniałej blond siostry – w świątyni stoją suplikanci, którzy czekają na twoją obecność. Minęło trochę czasu, odkąd ostatnio udzielałeś tam audiencji.
Béla zamyśliła się na chwilę, rozdarta między obowiązkiem a rozkosznie zmysłowym zapachem soczystej, świeżo zerżniętej cipki Elaine. Wyczuwała dezaprobatę swojego małżonka wobec wahania się jego bogini przed wypełnianiem swoich obowiązków, ponieważ wierzył, że dwie nieśmiertelne, niemoralne siostry spędziły ostatnie kilkanaście godzin na cielesnych hulankach.
Elaine, przedmiot ich cichego sporu, wzięła sprawy w swoje ręce.
– Daj jej godzinę – powiedziała Elaine do Geoffreya. – Ma trochę do sprzątania. Spojrzała na swoją pożądliwą siostrę i powiedziała: „Nieprawdaż, kochanie?”
Bard Geoffrey, odzyskawszy swoje ubranie, opuścił sypialnię swojej bogini, gdy jego bogini zanurkowała między nogami swojej siostry. Zamknął za sobą drzwi, wyciszając ich miłosne odgłosy i chichoty. Kiedy odchodził, głośniejszy wrzask odbił się echem od zamkniętych drzwi i korytarza.
– Znowu się gryzą – uświadomił sobie, czując się dziwnie sfrustrowany.
Minie więcej niż godzina, zanim jego bogini wróci do swoich obowiązków. Westchnął i skierował się w stronę kuchni. Później ta dwójka potrzebowała jedzenia. Oboje wyglądali na chudych i niedożywionych.
– Trochę mięsa, podgrzanego, ale nie ugotowanego – zdecydował, przypominając sobie haniebne upodobania kulinarne swojej bogini. „Jest bardziej prawdopodobne, że zje, jeśli dostanie coś, co lubi”. I trochę owoców dla jej owocowej siostry…
Dałby im dwie godziny na ponowne rozdarcie, zanim wyśle jedzenie. I zmiana pościeli.
„Zastanawiam się, czy bogini zdaje sobie sprawę, jak niemożliwe jest usunięcie krwi z pościeli” — zadawał sobie pytanie Jeff.
Pomimo jej ogromnej mądrości w rozwiązywaniu spraw swoich petentów podczas publicznych audiencji, przez większość czasu prywatnie zachowywała się jak rozpieszczone dziecko, oddając się swoim cielesnym… „sportom”, było jedynym słowem, jakie przychodziło mu do głowy. Słowo pasuje. Dla jego bogini i wielu jej sióstr seks wydawał się wydarzeniem sportowym.
„Wiecznie mądra, wiecznie dzieckiem, jest dzieckiem bogów, ponad miarę starą, ale wiecznie młodą” — pomyślał Jeff z uśmiechem.
To było dobre. Musiałby to zapisać.
~~~~~
Tygodnie mijały powoli. Wszechobecna ciemność przygnębiła Bélę. To była jej pierwsza zima w Nowym Edenie. Wiedziała ze swoich studiów, że gdy minie nadchodząca apokalipsa, orbita Nowego Edenu zostanie zmieniona, tak że okresy dnia i nocy będą występować regularnie. Ale to było jeszcze setki lat w przyszłości, zakładając, że projekt New Eden przetrwał nawet nadchodzącą nową. Miała nadzieję, że tak. Myśl o tym, że całe życie skończy się w całym Układzie Słonecznym, zmroziła ją do szpiku kości.
„Mam jeszcze wiele do zrobienia” — uświadomiła sobie Béla.
Nie tylko pogoda sprawiała, że było jej zimno. Miała wrażenie, że przeżyła już wieczność, ale wciąż miała problemy do rozwiązania na całą wieczność.
Mimo że jej ojciec nadzorował budowę całego ekosystemu planetarnego, rozumiała go do tego stopnia, że mogły to być jej własne koncepcje i idee wprowadzone w życie jeszcze przed jej narodzinami.
W jakiś sposób teraz jej obowiązkiem było zapewnienie jej przetrwania. Żałowała, że nie wie, w jaki sposób otrzymała ten kominek. Z pewnością tego nie chciała, ale wiedziała, że jej status „Carte Blanche” miał coś wspólnego z tym, że musiała to znosić.
Schodząc po schodach na „śniadanie”, przez chwilę zastanawiała się, co się stało z jej niebieskim sarongiem. Na zewnątrz było za zimno, żeby mogła to założyć, ale dobrze byłoby wiedzieć, gdzie jest… Zapach świeżej kiełbasy kierował jej zmysły ku bardziej bezpośrednim zainteresowaniom. Nie martwiła się. Ubranie w końcu się gdzieś pojawi. To było jej najmniejsze zmartwienie.
Elaine była w jadalni z kilkoma parafiankami. To była jej „noc” podczas jej cotygodniowej „nabożeństwa”.
– Zawsze możesz do nas dołączyć – powiedziała Elaine, zapraszając siostrę, by usiadła z nimi na śniadaniu.
– Dzięki – powiedział Béla i zrobił to.
Choć raz to ona czuła się trochę nieswojo. Jako jedyna była ubrana, ponieważ później musiała wyjść na zewnątrz.
„Więc to na to zawsze narzeka Jeff” – pomyślała, rozglądając się wokół stołu po wszystkich nagich sutkach. Zaśmiała się do siebie. „Właściwie widzę jego punkt widzenia… wszystkie jego punkty!”
Wgryzając się w soczysty kawałek kiełbasy, przypomniała sobie, dlaczego nie lubiła jeść w ubraniu, gdy gorący tłuszcz z kiełbasy kapał na jej świeży, czysty sarong.
"Bzdury!" – powiedziała zniesmaczona Bela.
Wstała i zdjęła ubranie. Wytarła nim tłuszcz z palców i twarzy, po czym rzuciła go przez pokój.
– Brawo, dziewczyno – powiedziała jej Elaine, wgryzając się we własną soczystą kiełbasę.
Wszyscy byli prawie pokryci tłuszczem mięsnym, a kolejna orgia miała się rozpocząć właśnie tutaj, w jadalni. Tym razem Béla postanowiła do nich dołączyć. Minęło zdecydowanie za dużo czasu od jej ostatniego gangbangu; co najmniej siedem, osiem tygodni.
Béla zjadła jeszcze dwie kiełbaski, odpowiednio nasmarowując ciało, przygotowując się do głównego wydarzenia. Zanim skończyła jeść, jej siostra już siedziała na jednym ze swoich wyznawców, przyszpilając go do stołu i nabijając się na niego. Kolejne wysmarowane tłuszczem ciało wdzierało się w nią od tyłu.
Béla złapał następnego parafianina, zanim wstał z krzesła i usiadł mu na kolanach.
„Miałeś kiedyś taniec na kolanach?” – zapytała go radośnie, po czym przystąpiła do demonstracji.
W mniej niż minutę została wbita w jego trzonek i kołysała się w przód iw tył w ekstazie. Po dziesięciu minutach orgia dobiegła końca, Elaine i Béla po raz kolejny wyczerpali wyznawców Elaine.
„Myślę, że zużyłeś je, zanim przyniosłeś je tutaj, żeby zjeść” – narzekał Béla, zlizując spermę z brzucha Elaine.
„Cóż, dlatego nie wszyscy wciąż tam siedzimy i gadamy” – powiedziała Elaine, stwierdzając oczywistość. – Myślisz, że zrezygnowałbym, kiedy którykolwiek z nich był jeszcze coś wart?
W końcu Béla zostawiła ich w jadalni. Mogła wyczuć irytację Wielkiego Barda z powodu jej igraszek z odległości trzech przecznic. Wciąż naga pod spodem i teraz cuchnąca surowym seksem i kiełbasianym tłuszczem, włożyła gruby płaszcz i wyszła na zimno.
Przez następne cztery godziny Wielki Bard będzie cierpiał, siedząc obok niej, wąchając jej seks i nie mogąc nic zrobić, podczas gdy oni będą wysłuchiwać próśb o sprawiedliwość. Potem była pewna, że zostanie przez niego zgwałcona, zanim będzie mogła uciec – jakby chciała…
Béla wiedziała, że następnego lata, kiedy wielki statek wyruszy w drogę powrotną na Deimosa, ona będzie nim podróżować, a Elaine będzie siedziała obok barda. Zastanawiała się, jak poradzi sobie z nią i jej seksualnymi ekscesami. Do tego czasu projekt uniwersytecki byłby operacyjny, choć niekompletny, z własnym pretorem jako nauczycielem i przewodnikiem, dając Geoffreyowi większe poczucie celu jako dyrektora uniwersytetu.
Pomimo faktu, że bard był całkowicie oddany swojej bogini, Jeff był swoim własnym stworzeniem. To jego pomysłowy umysł wymyślił rolę bogiń. Elaine miała zostać boginią świątynną dystryktu Lorraine, a Jeff miał przewodzić uniwersytetowi. Ze względu na swój pomysłowy umysł Béla nie sądził, by Jeff miał duże problemy z przystosowaniem się do tych zmian.
Mówiąc o zmianach, Béla zastanawiała się, jakie zmiany kulturowe zastanie po powrocie, gdy wielki statek wyruszy w ostatnią podróż na księżyce Jowisza z nią, Jake'em i wieloma innymi osobami z Ziemi. Zostałaby tylko garstka ocalonych z miliardów, ale sama ludzkość przetrwałaby.
Sprawy, które wysłuchali, zostały zakończone w mniej niż dwie godziny, a wszystkie strony były zadowolone lub zrekompensowane za wyrządzone im krzywdy. Gdy tylko ostatni uczestnicy sporu wyszli za drzwi, a asystenci zostali zwolnieni, Bard Geoffrey ciągnął swoją boginię z powrotem do jej ceremonialnych komnat.
– Jak mogłeś tu wejść i tak pachnieć? zażądał. „Każdy, kto był tu dzisiaj, myśli, że jesteś dziwką!”
Obrócił swoją boginię i przygwoździł ją do ściany. Promieniował przez nią pożądaniem, a ona uśmiechała się niegodziwie, gdy odbijała to w jego stronę. To, co czuła, było tak intensywne, że nie mogła się doczekać, aż on będzie w niej.
– Więc co zamierzasz zrobić ze swoją dziwką boginią? – zapytała, owijając ręce wokół jego głowy. Jej płaszcz się rozchylił. Jej zapach wewnątrz płaszcza był przytłaczający. Jeff zacisnął swoje usta na jej, wpychając język do jej ust. Zaskoczyło ją to, ponieważ zwykle jej nie całował, a już zwłaszcza nie w ten sposób. Zawsze myślała, że jej usta służą do ssania czegoś innego…
„To jest coś, czego nauczyła go Jolene…” uświadomiła sobie, delikatnie kwestionując jego umysł. „Wypróbowuje to na mnie, żeby zobaczyć, czy zadziała na inne boginie…”
Otworzyła usta, pozwalając jego atakującemu językowi wejść do środka. To było niesamowicie erotyczne, jakby otwierało całe jej ciało do jego użytku. Wypromieniowała to do niego i otrzymała z powrotem z podwójną intensywnością. Przycisnęła swój język do jego, zmuszając się do wniknięcia w jego usta. W rzeczywistości osiągnęła orgazm; tylko od całowania go w ten sposób. Obaj zatrzymali się, by złapać oddech i pozwolić, by ich ciała na chwilę się uspokoiły.
Béla spojrzała na Jeffa zdumiona tym, co się właśnie wydarzyło, po czym ponownie zaatakowała jego twarz ustami i językiem. Ocierając się o niego, gdy zaatakowała jego usta swoim językiem, doszła ponownie. Potem pomagała Jeffowi wydostać się z jego ceremonialnego stroju i prowadziła jego trzonek w jej ulubione miejsce. Doszła ponownie, gdy w nią wszedł, a potem przeżywała jeden długi, nieprzerwany orgazm przez następną minutę, aż doszedł, sprawiając, że jej wnętrzności były śliskie jego ofiarą.
„Moja bogini, moja dziwka”, Jeff uśmiechnął się do niej, „jesteś wspaniała. Jesteś wcieleniem erotyki”.
Béla uśmiechnęła się do niego, jej ciało wciąż drżało i jeszcze się nie uspokoiło.
„Nie masz pojęcia…” odpowiedziała bogini i przyciągnęła go z powrotem do siebie.
Błędnie sądził, że jest skończony. Bogini pokazała mu, że jest inaczej.
~~~~~
Od czterech miesięcy było ciemno. Na dworze było mroźno. Nawet lampy sufitowe przygasły. Przynajmniej Béli tak się wydawało, chociaż wiedziała ze swoich badań, że Nowy Eden może przetrwać kilka lat w cieniu Jowisza, żywiąc się jedynie intensywnym promieniowaniem gazowego olbrzyma pod nimi, zanim zabraknie mu energii, by ogrzać i oświetlić jego mieszkańców. .
Tak bardzo chciała zobaczyć światło słoneczne. Starała się nie okazywać swojego cierpienia wszystkim siostrom. Była pewna, że wszyscy toczyli tę samą bitwę i nie potrzebowała, by zakłócała jakąkolwiek delikatną równowagę psychiczną, którą byli w stanie utrzymać.
Elaine urządzała pierdolony konkurs na górze w swoich komnatach audiencyjnych. To był jej sposób radzenia sobie z wieczną ciemnością; pieprzyć, aż zrobi się jasno. Został jej jeszcze miesiąc. Nie brakowało wiernych. Z ust do ust Elaine stała się najpopularniejszą boginią w Nowym Edenie. Poza tym było za zimno na cokolwiek innego, a jedzenie było darmowe.
Béla odpłynęła, marząc o słońcu.
Słońce raziło ją w głowę. Była na pustyni. Chociaż krajobraz się zmienił, rozpoznała, gdzie się znajduje. Ściana skalna runęła, a stara górnicza chata została całkowicie zdmuchnięta. Zmieniła lokalizację i udała się do mieszkania Jake'a w Nowym Meksyku. Nie było go tam. Mieszkał tam teraz jakiś stary facet (nie Jake) i jego żona. Nie spali i nie widzieli jej.
Rozejrzała się za Jake'iem. W ogóle go nie wyczuła. Minął prawie rok, odkąd przyszła do niego w jego snach, ale przynajmniej powinna być w stanie dowiedzieć się, gdzie on jest. Było za dużo hałasu; stacje radiowe, linie wysokiego napięcia, wszędzie neony, nawet w ciągu dnia. Będzie musiała poczekać do nocy i spróbować ponownie.
Coś głośno uderzyło.
Coś głośno uderzyło, budząc ją. Sufit pociemniał, kiedy spała. Kiedy usiadła na łóżku, jasność wzrosła. Rozległo się głośne uderzenie w szklane drzwi prowadzące na balkon wychodzący na tylny dziedziniec. Ciemnoszara substancja spływała po szybie, pozostawiając brudne, mokre smugi.
Béla otworzyła szklane drzwi, żeby zobaczyć, co to jest. Następna kula z błota trafiła ją prosto w twarz. Usłyszała radosny śmiech Elaine dochodzący zza krawędzi balkonu.
"Padał śnieg!" Elaine krzyknęła gdzieś z dołu.
Kolejna śnieżka przeleciała nad końcem balkonu. Béla zauważyła, że nadchodzi i chociaż go złapała, wciąż ochlapał swoim zimnym kutasem całe jej ciepłe piersi i brzuch. Rzuciła nim z powrotem w swoją głupią siostrę, chybiając ją o kilka stóp.
Uformowała skrzydła i zanurkowała przez krawędź balkonu na mroźne powietrze na zewnątrz. Elaine rzuciła jeszcze jedną śnieżką w swoją nurkującą siostrę i odwróciła się, by uciec, śmiejąc się i krzycząc, gdy zderzyli się ze sobą i tarzali nago w mokrym, zamarzającym śniegu.
Ich igraszki zamieniły się w rywalizację w gryzieniu i żuciu, jak zawsze, gdy siłowali się na śniegu, niszcząc podwórko i siebie nawzajem, zmieniając kolor śniegu na różowy i czerwony w swojej przesadnej zabawie. Skończyło się na tym, że Béla przygwoździła siostrę do transportera personelu, który sprowadził marmurową płytę z Południa w pierwszym tygodniu ciemności. Elaine uśmiechnęła się do siostry; zacisnęła zęby, gdy oparła się o oblodzoną metalową ramę.
– Dobra, wygrałeś – powiedziała, trzęsąc się.
Béla zwolniła uścisk i natychmiast została rzucona w śnieg. Elaine wylądowała na niej, wyrywając zębami kolejną dziurę w jej boku. Ssała ranę siostry, aż Béla uderzyła ramieniem w głowę siostry, powodując, że straciła uchwyt. Przewrócili się, tym razem Béla na górze. Wgryzła się w pierś siostry, aż do krwi. Elaine pisnęła i zaczęła drapać siostrę po twarzy. Znowu oderwali się od siebie, śmiejąc się i dysząc z wysiłku.
„Zabawa, co?” – zapytała Elaine, dysząc.
Ponownie zanurkowała na Bélę, ale chybiła, gdy Béla uformowała skrzydła i odleciała jej z drogi.
"Hej! Nie fair!" Elaine płakała.
Bela się roześmiał. „Chodź i weź mnie!”
Elaine uformowała skrzydła i poleciała prosto w górę, zderzając się z siostrą. Obaj upadli z dwudziestu stóp na pokrytą śniegiem ziemię, krzycząc z udawanego przerażenia. Elaine sapała i trzymała ją za ramię.
"Pierdolić!" ona płakała. „Złamałem sobie skrzydło”.
Bela czekał. Minęło kilka minut, zanim kość się zrosła. Przerwa w szaleńczej aktywności uświadomiła im, że marzną i szaleją nago w śniegu.
„Chodźmy znaleźć miły, ciepły kominek!” zasugerował Bela.
Kiedy odwrócili się w stronę dobrze oświetlonej posiadłości, zdali sobie sprawę, że ich żartobliwe wybryki przyciągnęły uwagę większości personelu gospodarstwa domowego, w tym nowej grupy parafian Elaine, obserwujących ją z balkonu na trzecim piętrze.
„Chodźmy tam!” Elaine powiedziała, szybko odzyskując radość życia. „Jest mnóstwo jedzenia i świeżych, ciepłych ciał, o które można się ocierać! No, może nie tak świeże… ale są ciepłe!”
Béla promieniała swoją zgodą. Po całej ostrej grze wstępnej była gotowa na poważny seks.
Elaine uformowała skrzydła, przetestowała świeżo utkaną chrząstkę, po czym z zapałem wystrzeliła w powietrze, celując w swój balkon. Béla podążyła za swoją napaloną młodszą siostrą do ciepła ich posiadłości.
Kilka godzin później Béla leżała wyciągnięta na podłodze na brzuchu. Jej ciało było obolałe od sodomii dokonanej przez wielbicieli Elaine. Zrobili wszystko, co w ich mocy, aby uszczęśliwić obie boginie. Była na tyle blisko Elaine, że mogła obrócić swoje ciało na bok i zlizać trochę lepkiej spermy z brzucha Elaine.
„Nie rób tego!” Elaine powiedziała, jej głos był stłumiony przez ramię zakrywające jej twarz. „Chcesz zacząć wszystko od nowa?”
Béla uszczypnęła brzuch Elaine zębami, rozdzierając skórę. Elaine warknęła i złapała siostrę za ramię, przewracając ją na plecy. Zatopiła zęby w piersi Béli, powodując jej krzyk.
Przez chwilę ssała krew przez rozerwany sutek siostry, a potem podciągnęła się, by spojrzeć siostrze w oczy, kilka cali od jej własnych.
"Najpierw zjedz!" oświadczyła.
Bela uśmiechnęła się do siebie. Jej młodsza siostra uczyła się pewnej odpowiedzialności. Zanim będzie gotowa do wyjazdu, Elaine będzie gotowa ją zastąpić.
„Zastąpić cię?”, pomyślała Elaine do siostry, nagle zaniepokojona. 'Wychodzisz? Gdzie idziesz? Idę z Tobą! Nie możesz wyjechać beze mnie!
„Pokój!” Béla promieniała na siostrę. „Będę tu przynajmniej przez kolejny rok. Przestań się denerwować!
– Planujesz mnie zostawić – powiedziała ze smutkiem Elaine. – Kiedy zamierzałeś mi powiedzieć?
„Wiedziałeś, że nigdy nie zamierzałem tu zostać” — wyjaśniła Béla, żałując, że jej siostra cierpi. „Zawsze chciałem wrócić na Ziemię. Moja życiowa partnerka jest na Ziemi”.
– Byłabym twoją życiową partnerką – stwierdziła stanowczo Elaine. „Kocham cię bardziej niż ktokolwiek inny mógłby”.
Béla uśmiechnęła się i uściskała siostrę. Promieniowała miłością i była zadowolona, kiedy Elaine promieniowała nią z powrotem.
„Czy twoja życiowa partnerka może to zrobić?” – spytała wyzywająco Elaine. Jej oczy wypełniały się łzami. "Cholera! Nienawidzę uczucia zazdrości! To sprawia, że czuję się podła, mała i niepewna!”
Bela znów się uśmiechnął. Her sister was growing up.
‘I don’t want to grow up!’ Elaine declared in her mind. ‘Not if it means losing you!’
‘No, but you will,’ Béla thought back, gently. ‘And I won’t be gone forever. I’ll be coming back. But I have to go to Earth. There are resources there; human resources that we need here.’
‘I set events in motion hundreds of years ago that need to be completed. At the time, I didn’t even realize those events were connected to New Eden. There is a purpose, still unknown to me, for everything I’ve done. It all culminates here. I’ll be coming back. I promise.’
“But, I need to be on the great ship in two summers, when it leaves to return to the inner planets,” Béla continued out loud, “and you need to stay here and help guide New Eden into a golden age of prosperity and love.”
“Does your going back have to do with the blond girl in the bed?” Elaine asked. She projected an image to her.
“Tanya?” Béla asked, totally surprised. “When did you meet Tanya?”
“You took me to Earth, dream-walking,” Elaine explained. “You left me. I found the blond girl’s bedroom. I woke her up and she found you for me. You were wrapped around some guy the blond girl called ‘Jake’. It’s him, isn’t it? Your lifemate?”
Béla nodded. “Yes, and Tanya, too. She is a blood-sister. I’ll be bringing them all back with me.”
“I want you to be happy,” Elaine said. “If going back to Earth will make you happy, then go. I’ll miss you, and I’ll be sad that you’re gone. But I promise not to be upset or angry with you for leaving. I know it’s important to you… to us… that you do this. But I always thought I would be going with you.”
Elaine finished what she had to say and waited for the world to end. It would end when Béla left, never to return. Tears ran down her cheeks. Elaine was furious with herself for behaving like a selfish child, but she couldn’t stop the tears. Something would happen. She knew with certainty that her sister would never come back from Earth. Her sister would die with her world if she didn’t go with her. The things she knew inside always came true. Her curse was that no one ever believed her.
The two sisters held each other, Béla not knowing what to do or say to deny the things Elaine saw in her mind. It was entirely possible that Elaine was right and she would somehow be trapped on Earth, unable to return to safety behind Jupiter’s mass when the time came to flee an angry sun.
The table of food forgotten, the two sisters fell asleep in each other’s arms on Elaine’s couch.
‘Why didn’t I listen to you?’ she cried.
Her first officer had warned her about the potential problem long before it occurred. But, they had had to keep running, fleeing the heavily armed Arcadian ship that hunted them, hiding in the asteroid belt, playing hide and seek around the gas giants in this strange solar system with the little yellow sun.
It had ended with the Arcadian ship destroyed and their own vessel crippled beyond repair and no longer capable of interstellar flight. Trapped in this solar system, they would have to make their lives here. It didn’t really matter where they settled. Their world was destroyed. Their great civilization reduced to a few ships scattered and fleeing across the stars.
‘There’s something wrong with this star, Captain,’ her Number One said. ‘I wouldn’t recommend getting any nearer. It hurts me, inside.’
The image faded.
‘I didn’t listen to you and ignored your inner knowledge,’ she said to the blistered orange and red body lying on the bed table before her, its skin erupted and burned so that her first officer wasn’t even recognizable.
Alana was one of the few left that hadn’t succumbed to the radiation sickness that had taken most of the female crewmembers of her ship, leaving less than thirty to service a crew of hundreds of males. Not that it mattered anymore – the males were all impotent because of the same radiation that had killed and was killing their females. Now, it was her First Officer’s turn to follow the others into death.
‘And now you’re dying because of me and my foolishness,’ she continued. ‘Deimos was a bad idea. You told me so, and I did it anyway, and doomed us all.’
‘Sibilius is working on a body for you,’ she continued, desperately. ‘The Praetor can protect your life force until it’s ready, if you agree. I promise it will be able to live on that blue planet and not be affected by the sun’s poison! You will have the powers you have now and more, besides!’
She tried to project her desperate excitement about the new Hybrid Project to her beloved first officer, to give her hope and enough strength to hold on a little longer.
‘We can provide bodies for those of us who are left. We can save them,’ she said.
She didn’t mention that her memories of the ship and all that had happened before would be erased, forgotten in their new existence on a bright, young world. Wiping her beloved First’s mind would be necessary so that she could accept living in such a primitive, savage society.
A movement distracted her as her lifemate entered the medical bay.
‘We’re ready, my love,’ Sibilius said to her. ‘Has she agreed?’
Alana nodded her head. They set the table legs so that it would roll and wheeled the dying first officer into Sibilius’ laboratory. In moments, the transfer was complete. Her first officer lay dead and her new body was stirring with life. It looked short and pink. Just like a full-grown human female.
‘When we get to Earth, I’ll be taking her down to the surface,’ Sibilius explained. ‘Our agents have made agreements with the royal family in Sheba. They will adopt her. She’ll be a princess and a queen in her own time. I’ll be setting up a permanent laboratory in Egypt to handle the introduction of the remaining female crewmembers into Earth’s society.'
Sibilius gazed into the emerald green eyes of his lifemate and captain. They both knew he would be performing this procedure on her when her time was up and the radiation sickness came to claim her.
‘None of this would have happened if I had listened to her,’ she said solumnly. ‘I knew she was a Seeker and I ignored her advice. In my arrogance, I thought I knew better. If we had built Deimos around one of the gas giants this wouldn’t have happened. My entire crew would still be alive.’
‘It’s not your fault, my love,’ Sibilius said, holding her face and gazing into her sad, green eyes.
He knew she would only live a few more years. She was already exhibiting early signs of the poison in her system caused by the deadly little yellow sun. He would make sure a body would be ready for her, and for each of her remaining sister crewmembers.
‘I’ve made plans for a new base to be constructed around the fifth planet of this system,’ she told him. ‘I will bring them to you. We need to start as soon as possible because it will take thousands of years and my First told me this little sun might not last that long. We must make sure the new base will be protected when the end comes!’
She left, rushing to her quarters to get the plans that could possibly save the civilizations of two worlds.
While he waited for her to return, Sibilius mind-linked to his Praetor.
‘When my Captain and my love is gone, she won’t remember me. When she is gone, make me forget; that I may get on with the project she is bringing to me and not die from my grief and loneliness.’
‘It is your command,’ the Praetor acknowledged. It had already received a similar request from the Carte Blanche, but it didn’t seem necessary to inform Sibilius of that.
Alanna returned shortly with the plans. They spent hours and days going over them, working out many details for their new project.
When they reached Earth, Sibilius took his first daughter to the cargo bay. Through the large bay doors, they could see fields of grain a few hundred feet below them.
Alana stood next to her lifemate and his new daughter, holding the girl’s hand.
‘Goodbye, my child,’ she said, tears in her eyes. ‘Have a good life in your new home.’
‘Goodbye, Captain Alana,’ the girl said politely, ‘It was nice to meet you.’
Sibilius hugged his lifemate goodbye and guided her first officer into the passenger carrier that would take them down to the surface. It was his first of many similar journeys. His last would be with her.
In her sleep, Béla found Elaine’s hand and held her tightly, reunited in their dreams. When she woke, she couldn’t remember what she had dreamed about.
‘Why didn’t I listen to you, my darling?’ she thought, and wondered where the thought had come from.
She could only remember one thing from her odd dream. She would have to wait for spring and the arrival of the Praetor at the university before she could find out what a ‘Seeker’ was. It seemed important to know.