Dominion: Rozdział 5 - Podstawa z kości

1.6KReport
Dominion: Rozdział 5 - Podstawa z kości

Fundament kości

Wszyscy ludzie Lee przebywający obecnie w Augustie stali w holu wejściowym rezydencji, przerażeni do utraty tchu. Sprowadzono nawet gliniarzy z jego listy płac. Wszystkim strażnikom posiadłości złamano już wolę, albo przez obrażenia, które zadał im Dominion, albo przez przerażające koszmary, w których ich uwięził. Godzinami doświadczali tortur przekraczających możliwości. ***********jon. Dominion wyrwał ich dusze i wrzucił do piekła, które sam stworzył. Łamanie kości, rozdzieranie mięsa, przebijanie narządów, płonąca tkanka, czuli to wszystko, mimo że ich ciała nie wykazywały żadnych uszkodzeń. Ci z fizycznymi ranami nie byli zwolnieni ze zgromadzenia. Po prostu lekarz mafii musiał ich zabandażować.

U podstawy schodów i twarzą do nich stał Lee. Nie nawiązywał z nikim kontaktu wzrokowego, po prostu wpatrywał się w podłogę oszołomiony. Wyglądał jak zwłoki wiszące na sznurkach. Podobnie jak oni, jego wola została złamana, spalona przez żądzę krwi Dominium. Rozumiał teraz, o czym mówił Eric, o mężczyznach w barze i dlaczego popełnili samobójstwo. Nie było gorszej śmierci niż bycie zabitym przez niego. Umrzeć oznaczało ucieczkę od bólu życia, ale zostać zabitym przez niego oznaczało pożarcie i spędzenie wieczności w więzieniu. Jedynym powodem, dla którego jeszcze się nie zabił, były jego córki, teraz przetrzymywane jako zakładniczki. Jeśli popełnił samobójstwo, by uciec z Dominium, Cho i Hijiri spotka los, którego tak się obawiał, ale jego uległość nie oznaczała końca ich horroru. Dominion dał do zrozumienia, że ​​będzie nadal je gwałcił i torturował, a Lee nie mógł nic zrobić, aby temu zapobiec.

Na razie tylko nieświadomi sytuacji odważyli się mówić, bezskutecznie pytając, co się dzieje, ale nie otrzymując odpowiedzi. Potem wszyscy ucichli, gdy czyste zło i chęć zabicia zalały rezydencję jak trujący gaz. To był wyziew, wyczuwalny nie fizycznymi zmysłami, ale duszą. Wysysało z mężczyzn siłę, odwagę, zdolność nawet myślenia. Siedząc na podłodze w kącie, Eric złapał się za czaszkę, wbijając paznokcie w skórę głowy, gdy doznał załamania psychicznego wywołanego przerażeniem. Wszyscy je słyszeli, kroki odbijały się echem w górnych korytarzach. Pojawił się na szczycie schodów. Za nim znajdował się rząd dużych okien, przez które promienie zachodzącego słońca padały na jego plecy, pozostawiając jego sylwetkę z cieniem rzucanym w dół schodów.

Dominium, mężczyźni patrzyli na niego z przerażeniem. Nawet jeśli w jakiś sposób byli ślepi na jego żądzę krwi, zło w jego oczach było niezaprzeczalne, było namacalne. Wszyscy o tym wiedzieli, nie był normalnym człowiekiem. Nie był nawet człowiekiem.

„Panowie, witamy. Poprosiłem Misato, aby zebrała was tutaj wszystkich, abym mogła wprowadzić was w zmiany, które są wprowadzane. Nazywam się Dominion i od teraz kontroluję tę operację i wasze życie. Jestem na dobrej drodze do wprowadzenia nowego porządku świata, ale najpierw muszę zbudować fundamenty. Możesz albo układać cegły, albo być cegłami. Opór nie będzie tolerowany, nie może być żadnych działań poza całkowitym posłuszeństwem. Twoi przyjaciele, twoja rodzina, twoja społeczność, przekażesz ich moim najdrobniejszym kaprysem.

Tych, którzy mi się sprzeciwiają, czeka tylko agonia i śmierć, ciebie i twoją rodzinę. Ale dla współpracowników nagrody będą liczne”.

Pstryknął palcami, a wejście wypełniło westchnienia, gdy Cho i Hijiri pojawili się w polu widzenia, nadzy i czołgający się na czworakach. Cho milczała, jej twarz wciąż była poplamiona zaschniętym nasieniem, ale Hijiri nadal płakała, a krew na jej wewnętrznej stronie ud była widoczna dla wszystkich. Na jego rozkaz wstali.

„Ci, którzy służą, będą wieść wygodne życie, zapewnione bezpieczeństwo ich rodzin”. Następnie włożył środkowy palec do cipki Cho, nawet na nią nie patrząc. Zadrżała z obrzydzenia, nie tylko z powodu fizycznego doznania, ale także z powodu tego, jak swobodnie to zrobił. To było tak, jakby naciskał ssanie w kosiarce. „Otrzymasz także wybór niewolników, których możesz wykorzystywać i maltretować, jak tylko zechcesz. Uznałem już te dwie rzeczy za moją własność osobistą. Bądźcie posłuszni mojej woli, a może oprę się ujarzmiania waszych żon i córek w ten sam sposób”.

Wszyscy mężczyźni zadrżeli na jego słowa, na sposób, w jaki potraktował dwie dziewczyny. Wszyscy znali córki Lee. To prawda, większość z nich nienawidziła Cho, ale nawet ona nie zasługiwała na taki los, a wiedzieli, że Hijiri to nieśmiała, ale słodka dziewczyna. I to nie był blef, mogli sobie tylko wyobrazić potworne czyny, których dokonałby na ich bliskich, gdyby się zbuntowali. Wybór został dokonany za nich.

„I żeby upewnić się, że mam twoją zgodność…”

Znów pstryknął palcami, a z jego ciała wystrzeliła erupcja ciemności niczym szyb naftowy. Z ciemności wyłoniły się groteskowe duchy. Poszarpane szkielety ze zgniłymi mięśniami i liniejącymi ciałami wypełniały powietrze, latając jak szerszenie i wrzeszcząc z wściekłości i głodu. Mężczyźni krzyczeli ze strachu jak dzieci, wielu nawet wyciągnęło broń i otworzyło ogień, chociaż ich kule nie przyniosły efektu. Widma sfrunęły w dół, a każde z nich zaatakowało innego mężczyznę i zniknęło w jego cieniu.

– Te duchy będą mieć cię na oku dla mnie. Nie masz dokąd uciec na Ziemi. Jutro wszyscy wrócicie tutaj o 7:00, aby wykonać nowe zadania. Teraz wszyscy jesteście zwolnieni. Wskazał szefa kuchni z tyłu. "Oprócz Ciebie."

Mężczyźni nie byli w stanie wydostać się stamtąd wystarczająco szybko. Wpadli przez frontowe drzwi, odpychając się nawzajem i krzycząc ze strachu. Eric był pierwszym, który uciekł. Wkrótce posiadłość była pusta, z wyjątkiem Dominiona, Misato, jego córek i szefa kuchni. Dominion zszedł po schodach w kierunku Misato, ale był zbyt przerażony, by się rozejrzeć.

– Ty też jesteś zwolniony.

Wymagało to całej jego odwagi, ale wymyślił słowa: „ale ja…”

Mocne uderzenie w bok głowy powaliło go na ziemię.

"Tata!" - krzyknęły dziewczyny.

Dominion spiorunował ich wzrokiem, a jego złośliwa aura pozbawiła ich możliwości oddychania. – Nie przypominam sobie, żebym mówił, że pozwolono ci mówić. Później ukarzę was oboje. Spojrzał z powrotem na Misato, powoli podnosząc się z podłogi. „To już nie jest twój dom”. Misato spojrzała na swoje płaczące córki iz twarzą mokrą od łez, wstała i wyszła frontowymi drzwiami. Dominion zwrócił się do szefa kuchni. – Teraz obiad ze stekiem – warknął.

=============

Zapadła noc i chociaż Dominium cieszyło się wystawną ucztą, bliźniakom odmówiono nawet skrawka jedzenia w ramach kary. Jednak głód był ich najmniejszym zmartwieniem. Wisiały w piwnicy za nadgarstki, skute łańcuchami przewieszonymi przez rury w suficie. Stali obok siebie, ale zwróceni twarzami w przeciwnych kierunkach, nie mogąc na siebie spojrzeć. Ich nagie, nieumyte ciała drżały z bezsilności. Nie mogli nawet błagać o litość ze względu na kneble w ustach.

Dominion okrążył ich, a jego oczy wyrażały mieszankę irytacji i podniecenia. „Wygląda na to, że wciąż nie nauczyliście się swojego miejsca. Przemówiłeś, na co nigdy nie wyraziłem zgody. Wasze głosy nie są uprawnieniami nadanymi wam przez Boga czy rodziców, są wynikiem mojego miłosierdzia i tego, że tylko trochę wolałabym słuchać waszych krzyków, niż wycinać wam struny głosowe i jeść je na przekąskę. Nadal myślicie, że wasze ciała należą do was. Będę musiał skorygować to błędne przekonanie”.

Wyciągnął rękę i zacisnął ją w pięść. Niczym schwytane zwierzę próbujące uciec, długie czarne włosy zaczęły wyślizgiwać się z jego uścisku. Pasma, mnożąc się i rosnąc z każdą sekundą, splatały się w splątane zwoje. W ciągu kilku sekund w jego dłoni uformował się bicz do chłosty. Zrobił kolejną pętlę wokół nich, pozwalając im obojgu to zobaczyć. Już spuchnięta od niekończącego się płaczu twarz Hijiri była mokra od łez wywołanych strachem, podczas gdy Cho wpatrywała się w bicz z szeroko otwartymi oczami i stłumionym krzykiem.

To było takie szybkie, Dominion biczował Cho w brzuch bez żadnej wskazówki czy ostrzeżenia. Wrzasnęła z bólu, zarówno z powodu siły uderzenia, jak i uszkodzenia skóry. Włosie używane do wyrobu bicza było ostre i szorstkie jak piła druciana. Jej gładki brzuch miał czerwoną smugę, jakby właśnie przetarto ją szorstkim papierem ściernym. Dominion następnie odwrócił się i uderzył Hijiri, uderzając ją pod ramię i sprawiając, że krzyczała jak jej siostra.

Szedł za Cho, dziewczyna hiperwentylowała się z przerażenia, tylko czekając, aż poczuje bicz na jej plecach. Zamiast tego zatoczył koło do jej przodu i zadał cięcie w dół na jej lewą pierś. Krzyk, którego dzisiaj jeszcze nie słyszano, przemknął przez knebel z nerwów w jej otoczce, jakby płonęły.

Potem wrócił do Hijiri i szczególnie mocne uderzenie w jej tyłek. Z bólu wiła się i kołysała ciałem z boku na bok, jak ryba chwytająca haczyk w pysku, ale agonia kolejnego uderzenia stłumiła jej ruch. Okrążył ją do przodu, patrząc w jej przepełnione przerażeniem oczy. Trzecie uderzenie, smagające obie jej płaskie piersi. Ślina, łzy i smarki spływały z jej twarzy, gdy krzyczał. Cho dostała batem w plecy, tak jak się spodziewała, ale to nie sprawiło, że było to mniej bolesne.

Trwało to bez żadnej znanej miary czasu. Raz po raz uderzał je, pozostawiając kilka miejsc nietkniętych. Szybko pojawiła się krew, pączkując na zadrapanej skórze jak skropliny na zimnym oknie. Dla Cho jej piersi ucierpiały najbardziej. Ich skandaliczne rozmiary czyniły je łatwym celem, a tłuszcz po prostu nasiąkał przemocą. Większość batów Hijiri była skupiona na jej wargach sromowych. Jej opuchnięta majora chroniła wewnętrzne sanktuarium, ale zakończenia nerwowe były równie wrażliwe i wywoływały tyle samo łez. Ponieważ byli odwróceni od siebie plecami, żaden z bliźniaków nie widział, gdzie został uderzony. Słyszeli tylko krzyk, podczas gdy strach zmuszał ich do zastanowienia się nad okolicą i zastanowienia się, czy Dominion uderzy ich w to samo miejsce. Ciekawość, oczekiwanie, które samo w sobie było udręką

Potem, kiedy ich krzyki w końcu ustały, zatrzymał się. Obaj byli mokrzy od potu po ciężkiej próbie. Słony połysk wsiąkał w ich rany i sprawiał, że szczypały świeżą wściekłością, wystarczającym bólem, by zachować przytomność po tym wszystkim, co przeszli. Ich włosy i twarze były lepkie od różnych płynów ustrojowych, w tym nasienia z pierwszego gwałtu. Jeszcze bardziej brudna była podłoga, nasiąknięta dwiema kałużami moczu.

„Bardzo dobrze, wierzę, że wy dwaj nauczyliście się swojej lekcji. Ale dla pewności zostawię cię tutaj, abyś przemyślał to przez noc.

I tak po prostu wszedł po schodach do piwnicy, zgasił światło i porzucił ich. Spędzili noc wisząc pod sufitem, wciąż z knebelami w ustach, ale taki był plan Dominiona. Nie mogąc mówić, nie mogąc nawet zobaczyć swoich twarzy, nie mogli się porozumieć, nie mogli się pocieszyć. Mogli tylko pławić się we własnym nieszczęściu, będąc boleśnie świadomi siebie nawzajem, nie mając możliwości, aby cokolwiek z tym zrobić.

=============

Światło słoneczne wpadało przez okno w piwnicy, świecąc prosto w oczy Cho. Jednak ze względu na to, jak bardzo miała opuchnięte oczy od płaczu, obecność światła nie oznaczała, że ​​faktycznie widzi. Następnie upadła na podłogę, uwolniona z kajdan, wraz z Hijirim. Jeśli to nie wystarczyło, by ich obudzić, nagły plusk zimnej wody już tak. Oboje zostali spryskani wodą z węża, zmywając brud, który pokrywał ich ciała. Osłonili się rękami, podnosząc wzrok dopiero, gdy w końcu ustało. Ale kiedy spodziewali się Dominium, to, co zobaczyli, sprawiło, że zaczęli krzyczeć z przerażenia.

Było to stworzenie przypominające człowieka, ale pozbawione skóry. Kończyny były powykręcane i zgięte, wiele kości miało niewłaściwą długość. Jego odsłonięte mięśnie były czarne, niemal zgorzkniałe, a oczy szkliste jak po katarakcie.

„Czas… na… przerwę… szybko…” stwór jęknął.

Następnie zniknął, wracając do Dominium. Siostry przytuliły się do siebie na podłodze, trzęsąc się z zimna i strachu. Widzieli już wcześniej nieumarłe zwierzaki Dominion, ale po raz pierwszy z bliska. Nie chcieli wstawać, nie chcieli stawić czoła nowemu dniu tego koszmaru. Chcieli pozostać w ukryciu, niezauważeni, a potem zapomniani, ale Dominion nie pozwoliło im tak łatwo uciec od bólu. Gdyby kazali mu czekać, z pewnością znów by ich torturował, tak jak zeszłej nocy.

Hijiri chciała płakać, ale nie była w stanie wyprodukować więcej łez.

– Przejdziemy przez to. Cho chciała to powiedzieć, powiedzieć cokolwiek, co mogłoby podnieść na duchu jej siostrę, ale rany na ich ciałach były wynikiem tego, że mówili poza kolejnością. Zwierzęta Dominiona mogły ich obserwować, mógł wiedzieć, czy się odezwała, co tylko przyniosłoby im obojgu więcej kary. Ich głosy nie należały już do nich. Podobnie, kneble nadal były w ich ustach, a podczas gdy ich szczęki pulsowały od otwierania siłą przez całą noc, Dominion nie dał pozwolenia na ich usunięcie. Wszystko, co Cho mogła zrobić, to przytulić siostrę i postawić ją na nogi.

Na górze Dominion siedział u szczytu stołu jadalnego, delektując się wystawną ucztą. Wyczuwał, jak Cho i Hijiri wchodzą po schodach do piwnicy. Dobrze, upiory wykonały swoje zadanie. Niestety, wydawało się, że to wszystko, co mógł zrobić. Eksperymentował ze swoimi zwierzakami, dostrzegając granice ich możliwości poza zwykłym zbieraniem dusz. Nie miało znaczenia, czy ich osobowości zostały pozbawione, czy nie, demony i ludzkie duchy były naturalnie niezdarnymi i niestabilnymi istotami.

Kilku z nich powierzył zadanie naśladowania szefa kuchni podczas przygotowywania śniadania, ale byli jak małe dzieci. Jedynym sposobem, w jaki mogli wykonywać precyzyjne działania, było telepatyczne kontrolowanie ich ruchów, ale to po prostu nie było wykonalne. Miał tylko tyle uwagi, którą mógł kierować, a im więcej wysiłku wkładał w kontrolowanie swoich marionetek, tym mniej mógł wkładać w kontrolowanie własnego ciała. W nadchodzącej przyszłości nierozsądnym byłoby przydzielanie wszystkich złożonych zadań ludzkim pracownikom i pozostawianie jego zwierzakom po prostu zadania polowania. Będzie musiał znaleźć sposób na poprawę ich autonomicznych możliwości.

„Ach, dzień dobry. Mam nadzieję, że dobrze się wyspałeś.

Przy wejściu do jadalni stali Cho i Hijiri. Ich nagie ciała drżały od chłodu wody na skórze i wrażenia jego obecności. Trzymali spuszczone oczy, a Hijiri częściowo chował się za ich siostrą. Ich ciała były pokryte strupami i pręgami po biczowaniu, jakie otrzymali. Nie odpowiedzieli.

„Rozumiem, teraz już wiesz, że umiejętność mówienia to luksus, który ci dałem. Cieszę się, że lekcja zapadła w pamięć i nauczyłeś się właściwej kolejności rzeczy. Chyba powiedziałem dzień dobry. Pozwalam ci zdjąć te kneble i powiedzieć „dzień dobry, Mistrzu”.

Wyjęli gumowe kneble z ust, krzywiąc się z bólu. „Dzień dobry, M-Mistrzu”, wymamrotali obaj.

„Zwracając się do przełożonego, nie należy mamrotać. Ponownie."

– Dzień dobry, Mistrzu – powiedzieli tym razem głośniej.

"Dziękuję. Uważam, że wyszliśmy na złą stopę. Wasze ciała i dusze należą do mnie, są moją własnością, z której mogę korzystać, jak uznam to za stosowne. Codziennie będziesz narażony na mój gniew, moje pożądanie, moją ciekawość i moje kaprysy. Nie oznacza to jednak, że twoje istnienie będzie niczym innym jak bólem. Posłuszeństwo i uległość zostaną nagrodzone łagodniejszym traktowaniem, bólem na poziomie, z którego przyjdzie Ci się cieszyć. Sugeruję rozwinięcie poczucia masochizmu.

Nauczyłeś się mówić poza kolejnością. Powiedziałbym, że zasługuje na nagrodę.

Wyciągnął rękę i świecąca mgła wylała się z jego dłoni, jakby trzymał kawałek suchego lodu. To była czysta energia duchowa, dostarczana przez nieskażone ludzkie dusze w jego kolekcji. Mgła płynęła w kierunku Cho i Hijiri, którzy skulili się w strachu przed nieznanym, ale gdy ich otoczyła, ich rany się zagoiły, a ich usta i ramiona przestały boleć.

„Jak widzisz, władam nie tylko mocą śmierci, ale i mocą życia. Teraz mogę sobie wyobrazić, że oboje jesteście głodni. Możesz jeść.

Dziewczyny spojrzały na stół, widząc tylko talerz Dominiona. Ich wzrok spoczął na podłodze, gdzie po obu jego stronach stały dwie miski dla psów z jedzeniem. Żołądki obu dziewcząt piekły, najpierw z głodu, a teraz z upokorzenia. Przynajmniej to było prawdziwe śniadanie, a nie zimna karma dla psów z puszki. Niechętnie rozdzielili się, klęcząc na czworakach przy misce u stóp Dominium. Wiedzieli, jak chciał, żeby jadł, jak zwierzęta. Wszystko, co mogli zrobić, to przełknąć dumę i spuścić głowy.

Dominion upił łyk kawy. – Ach, są tutaj.

Na zewnątrz wszyscy poplecznicy Lee, cóż, technicznie rzecz biorąc, byli teraz poplecznikami Dominium, przybywali do rezydencji. Spodziewał się, że kilku będzie próbowało opuścić miasto, a przynajmniej niektórzy się spóźnią, ale wyglądało na to, że upiory, którymi ich oznaczył, wykonały dobrą robotę w zaszczepianiu posłuszeństwa. Jednym ruchem nadgarstka Dominion otworzył frontowe drzwi i wpuścił mężczyzn do środka. Weszli do rezydencji nerwowo, pielgrzymi w przeklętej krainie. Nieumarli ukrywający się w ich cieniach szturchali ich i szturchali, kierując ich w stronę jadalni.

Zanim dotarli na miejsce, Cho i Hijiri podnieśli głowy znad misek, instynktownie chcąc uniknąć wzroku mężczyzn, gdy byli nadzy, ale Dominion głośno stuknął stopą. Wiedzieli o tym bez mówienia, to był jego sposób na powiedzenie im, żeby zostali tam, gdzie byli i dalej jedli. Wraz z dźwiękiem przeżuwanego jedzenia było słychać łzawe pociąganie nosem, obie dziewczyny płakały z upokorzenia. Mężczyźni weszli do jadalni, Lee i John pierwsi, a także inni przedstawiciele syndykatu. Bliźniaczki czuły wzrok na swoich nagich ciałach. Mimo że zostali wciągnięci w szanghaj do pracy dla Dominium i terroru upiorów czepiających się ich jak pasożyty, mężczyźni nie byli wolni od żądzy i pomimo sytuacji ich oczy lizały dziewczyny od stóp do głów. Jeszcze gorszy był stan, w jakim ich widziano, jak jedli z misek jak para psów. Po raz kolejny Dominion popisywał się, jak ich ujarzmił.

Świadomość, że ich ojciec ich obserwuje, była bolesna. Mieli desperacką nadzieję, modlili się, żeby przybył ze sposobem ich uratowania. Że wyciągnie broń i wsadzi jakąś magiczną kulę lub świętą relikwię między oczy Dominiona i uwolnią się od jego gniewu. Chcieli przeprosić, przeprosić za haniebny stan, w jakim ich widział. Jak łatwo uczucie upokorzenia przerodzić się w poczucie winy. Czuli się, jakby ich oceniał, był nimi rozczarowany i zniesmaczony. Chcieli mu powiedzieć, że próbowali stawiać opór, że próbowali walczyć, że jest im przykro. Nie mogli nawet podnieść głowy, by na niego spojrzeć, ale nawet gdyby mogli, wstyd im na to nie pozwolił.

Dominion widział Lee, widział w nim konflikt. Wyglądał, jakby miał zamiar zwymiotować z wściekłości, ale jego strach był tak samo realny, jak dzień wcześniej, jego dusza wciąż była zwęglona przez żądzę krwi i zamiar zabijania Dominium. Był całkowicie bezradny, wiedział o tym. Nie mógł zrobić nic, by uratować swoje córki. Nienawidził siebie nawet bardziej niż Dominium. Nienawidził tego, jaki był słaby, niezdolny do zapewnienia bezpieczeństwa Cho i Hijiri.

Zamiast ich chronić, wyglądało to tak, jakby oddał je diabłu, by ocalić własną skórę. Czy wiedzieli? Desperacko chciał im powiedzieć, że jest mu przykro, że chce ich uratować, jak bardzo boli bycie tak bezsilnym? Chciał, żeby na niego spojrzeli, żeby mogli zobaczyć udrękę w jego oczach, zobaczyć, że wciąż ich kocha, zobaczyć, że chce ich ocalić. Ale nie był pewien, czy zniesie ich spojrzenia, spojrzenia jego córek zniewolonych przez jego impotencję.

„Czy mam rozumieć, że wy przede mną stanowicie wyższą kastę tej organizacji? Menedżerowie, że tak powiem, pod Misato? Jego słowa wyrwały Misato z jego myśli, gdy wokół niego jego przyjaciele ze strachem pokiwali głowami. „Dobrze, w takim razie przydzielę ci nowe zadania. Weźcie tylu lokajów, ilu potrzebujecie, możecie ustalić liczbę między sobą. Skoro już przyjechałeś, możemy przejść do rzeczy.

Dominion postukał w stół, az czubka jego palca linie czerwonego światła rozciągnęły się po drewnie jak smugi płonącego oleju. Mężczyźni wpatrywali się w szoku, gdy linie wypalały stół, tworząc mapę miasta. Dominion wskazał kilku mężczyzn.

„Wy pięć widzicie te wielkie budynki i magazyny wzdłuż rzeki? Wszystko, czego ten syndykat jeszcze nie posiada, masz nabyć, podobnie jak okoliczne nieruchomości. Chwyć ich i oczyść. Użyj wszelkich niezbędnych środków; przekupstwo, wymuszenie, morderstwo, nie obchodzi mnie to. Weź tylu ludzi, ilu potrzebujesz. Wskazał na trzy kolejne. „Macie przejąć wszystkie pola uprawne w promieniu stu mil. Ponownie, użyj wszelkich niezbędnych środków. Kolejne trzy. „Chcę sprzętu do robót ziemnych i budowlanych, maszyn do pozyskiwania drewna, technologii rolniczej. Cokolwiek znajdziesz, złap mnie. Przeniósł wzrok na inną grupę. „Chcę informacji o każdej osobie mieszkającej w promieniu stu mil od tej posiadłości. Księgi podatkowe, spisy ludności, metryki głosowania, zdobądź nazwiska, wiek i adresy. Chcę wiedzieć, kto pracuje w medycynie, kto pracuje w inżynierii, budownictwie, rolnictwie, wojsku i byłych wojskowych, skatalogować ich wszystkich. Chodź od drzwi do drzwi, jeśli musisz”. Potem spojrzał na Misato. „Ty przygotuj mapę całego terytorium kontrolowanego przez ten syndykat, a także listę posiadłości i firm. To daj mi rejestr wszystkich pracujących dla ciebie i wszystkich powiązań biznesowych.

Duchy, które przyłączyłem do was wszystkich, udzielą pomocy w razie potrzeby. Jednak oni również będą cię obserwować, więc jeśli zaniedbasz się w pracy, ukarzą cię zamiast mnie. Poradzę sobie z wszelkimi kosztami, po prostu wykonaj robotę. Teraz podzielcie siłę roboczą między siebie i zabierzcie się do roboty. Zwolniony.

Mężczyźni nie mogli wydostać się stamtąd wystarczająco szybko, ale Misato bezowocnie walczyła z jego strachem. Chciał porozmawiać ze swoimi córkami, ale spojrzenie, które posyłało mu Dominium, mówiło, że nierozsądnie byłoby wystąpić przeciwko niemu. Kiedy Misato zniknęła, Dominion zwrócił się do Cho i Hijiri, wciąż z twarzami w miskach, mimo że przestali jeść.

„Wy dwoje jesteście zamknięci w swoich pokojach do odwołania.” Następnie oznaczył ich dwoma upiorami, których zadaniem było upewnienie się, że nie wejdą z nikim w kontakt i że nie będą mogli się zabić.

=============

Strach napędzał ludzi Misato, oddech upiorów na ich karkach przyspieszał każdy ich ruch. Na rzece stare budynki młyna zostały przekształcone w magazyny i biura, z których największym była firma budująca jachty. Stworzyli je i popłynęli w dół rzeki w kierunku kupców i handlarzy na wybrzeżu. Praca odbywała się normalnie, nawet zimą. Mieli rozkazy, aby wypełnić wiosnę. Ale ponad odgłosem cięcia i łączenia drewna i włókna szklanego rozległo się charakterystyczne łomot otwieranych w pośpiechu drzwi frontowych.

Mężczyzna o imieniu Harrison, zastępca dowódcy Misato, wdarł się szturmem na halę produkcyjną wraz z dwoma innymi członkami syndykatu na poziomie menedżerskim i tuzinem pracowników niższego szczebla. Był szorstkim facetem, który zawsze sprawiał wrażenie wściekłego, a jego czarny garnitur był zawsze utrzymany w idealnym stanie. Wszyscy jego ludzie byli uzbrojeni i otwarcie nosili. Harrison dokładnie wiedział, dokąd się udać, a wszyscy, którzy go widzieli, schodzili z pola widzenia i uciekali. Dotarli do głównego biura, mijając sekretarkę, która instynktownie schodziła im z drogi. Harrison wtargnął do gabinetu mężczyzny i podopiecznego, jedynego faceta w budynku, który się go nie bał, a przynajmniej nie bał się go tak bardzo jak inni.

— Harvey, wynoś się stąd. Zajmujemy ten budynek – powiedział Harrison.

„Hej, już zapłaciłem ci pieniądze za ochronę za ten miesiąc!” – warknął, wstając.

„Tu nie chodzi o pieniądze za ochronę. Mamy nowe rozkazy. Ten budynek należy do nas i możesz albo stąd wyjść, albo kazać wrzucić twoje zwłoki do rzeki.

„Jak do diabła, pozwolę ci mnie stąd wykopać! Przez lata znosiłem twoje groźby i wymuszenia, ale będziesz musiał wyrwać mój interes z moich zimnych, martwych rąk!

Harrison wycelował pistolet prosto w Harveya. – Cholera, posłuchaj mnie! Rzeczy się zmieniły! Zaufaj mi, masz o wiele więcej powodów do obaw niż tylko śmierć.

Harvey spojrzał na niego, dostrzegając coś, czego, jak sądził, zatwardziały zabójca nie był w stanie odczuwać: strach. Wyglądał na autentycznie przerażonego, jakby mierzono go, jak szybko poradzi sobie z Harveyem. To był człowiek, który zarabiał na życie łamiąc rzepki kolanowe, załatwiając luźne sprawy i paląc wszystko za sobą, ale był wystraszony i cholernie pewne, że to nie Misato powodowała tę nagłą zmianę. Harvey stał nieruchomo, wpatrując się w celownik pistoletu wycelowanego w jego czoło. Zatopił w tym biznesie wszystko, co miał, pracował całe życie, by dojść tam, gdzie jest, i nawet gdyby był w jakiś sposób skłonny zignorować wszystkie poświęcenia, których dokonał, porzucenie tego budynku byłoby równoznaczne z samobójstwem. Bankructwo, procesy sądowe, ciemna spirala kończąca się śmiercią w rynsztoku. Przynajmniej to było szybkie i bezbolesne.

– Przepraszam – wymamrotał Harrison, coś, czego nie powiedział, odkąd był dzieckiem. Następnie pociągnął za spust, rozpryskując mózgi Harveya na tylnej ścianie. Potem spojrzał na swoich podwładnych. „Oczyść ten budynek, zabij każdego, kto stanie ci na drodze. Potem przejdziemy do następnego.

=============

Pod ratuszem rozegrała się podobna scena. Larry Mercer, pierwotnie jeden z osób zajmujących się praniem brudnych pieniędzy Misato, otrzymał teraz zadanie zbierania publicznych rejestrów wszystkich mieszkańców miasta. Był przyzwyczajony do pracy za biurkiem w klimatyzowanym biurze, chronionym przed wszelkimi wrogami syndykatu, ale teraz był w terenie i miał wycelowane w siebie dwa pistolety. On i ponad pół tuzina ludzi po prostu weszli do ratusza, przedarli się do działu akt, a teraz kradli wszystko, co wpadło im w ręce.

Burmistrz nigdy nie sprzeciwiłby się Misato, a ochroniarze powinni o tym wiedzieć, ale wyglądało na to, że nie mogli tak po prostu zignorować tego, co się dzieje.

„Odłóż pudełko i podnieś ręce!” – warknęła strażniczka. Wokół nich ludzie uciekali z budynku, nie chcąc dać się złapać w to, co miało się wydarzyć.

„Nie mogę tego zrobić!” – odkrzyknął Larry, zlany zimnym potem.

– Czy idioci macie pojęcie, dla kogo pracujemy? To nie skończy się dla ciebie dobrze – powiedział inny członek syndykatu.

„Twój szef nie dostanie takich rąk!” – powiedział drugi strażnik.

Wyciągnął rękę, by wyrwać Larry'emu pudełko z aktami, i kątem oka Larry zobaczył, że jego cień nagle pociemniał.

„Nie, nie rób tego!” Krzyknął.

Stało się to, zanim strażnik zdążył przetworzyć słowa. Krew trysnęła, gdy jego odcięta ręka upadła na ziemię. Stało się to tak szybko, że nawet nie zauważył, co go przecięło, nawet nie poczuł, że to się stało. Po prostu patrzył z niedowierzaniem na zakrwawiony kikut, a potem odetchnął i wydał z siebie przerażony wrzask. Równie przerażona jak jej partner, strażniczka przypadkowo pociągnęła za spust swojej broni, ocierając się o ucho Larry'ego. To wydawało się wystarczającą prowokacją, bo w tym momencie ramię zrobione z sękatej kości i gnijącego ciała wystrzeliło w cień Larry'ego. Rozciągając się jak guma, przebił klatkę piersiową kobiety i wyrwał jej serce.

Wszyscy przyjaciele Larry'ego z krzykiem pobiegli do swoich samochodów, podczas gdy Larry, teraz zbryzgany krwią i głuchy na jedno ucho, zemdlał.

=============

Kiedy to się działo, Dominion był zajęty w piwnicy rezydencji. Na szczycie dużego stołu roboczego leżał jeden z jego demonów. Jego tors i kończyny zostały rozcięte, a Dominion pracował teraz nad jego czaszką. Drgał i bulgotał przy każdym cięciu jego srebrnego noża, jedynej rzeczy, która mogła skutecznie przeciąć jego ciało. Celem tego było zbadanie fizjologii demonów i nieumarłych, kiedy nadał im formę. Zniewolił ich i opanował używanie ich mocy, ale było oczywiste, że nadal nie rozumie ich natury.

Z odrobiną smaru łokciowego udało mu się odłamać czubek jego czaszki, odsłaniając w ten sposób mózg. Wyrwał go i zbadał w świetle, podczas gdy demon nadal drgał i gardłował. Zabicie nieumarłego było prawie niemożliwe. Mogło tylko słabnąć, stając się słabszą wersją swojego istnienia. Jego obecne ciało było jak lód, jego eteryczną formą była woda i można go było uszkadzać w nieskończoność, aż do postaci pary, ale nigdy nie mógł zostać zniszczony i zawsze się odnawiał.

Podczas badania mózgu Dominion skrzywił się z rozczarowania. To nie była tyle pofałdowana istota szara, co… splątany bałagan wypełnionych płynem rurek. Zamiast chemicznych i bioelektrycznych zmian między synapsami, jego myśli wydawały się istnieć dzięki przepływowi tego płynu z różnych obszarów mózgu. Jeśli ludzki mózg był superkomputerem, to mózg demona był jak mechaniczny kalkulator. Z założenia był prymitywny i zdeformowany, podobnie jak wszystkie inne części jego ciała. Jego narządy nie wykazywały żadnych oznak funkcjonalności, wyglądały po prostu jak gigantyczne guzy zwisające w jamie klatki piersiowej. Jego układ krążenia był bałaganem, a włókna mięśniowe wyglądały, jakby były zrobione z czystej tkanki rakowej. Dominionowi udało się nawet zdobyć mikroskop i zbadać próbkę tkanki, ale nie było tam żadnych widocznych komórek. Jego ciało było zrobione z jakiejś nieznanej czarnej materii.

Jak na tak wyśmienitego drapieżnika miał budowę dziecka z cracku w Czarnobylu.

Jednak nie było to poza zrozumieniem. Te stworzenia były w zasadzie czystymi istotami czującymi, a ich formy fizyczne były tylko manifestacją ich mocy, pozwalając im na interakcję ze światem materialnym, bardziej jako tożsamość niż rzeczywisty atut anatomiczny. Ich powykręcane i zniekształcone ciała były pozostałością po ich ludzkim pochodzeniu, różne fizyczne elementy zostały zmiażdżone w jeden wielki bałagan. To było tak, jakby były zrobione wyłącznie z bezużytecznego śmieciowego DNA u ludzi, połączonego z rzeczami, które naturalnie przerażają ludzi, a następnie dodatkowo skręcone z ciemnością śmierci.

Niestety, to wyjaśnienie mu nie pomogło. Były doskonałymi generatorami mocy i doskonałym sposobem zbierania dusz, ale potrzebował ich jako bardziej niezawodnych pionków, autonomicznych żołnierzy, którzy mogliby wykonywać złożone zadania. Mógł wymazać osobowości duchów, czyniąc z nich czystą kartę do kultywowania w lojalnym poddanym, ale ich zdolności drastycznie spadły. Może gdyby użył demonów z nienaruszoną osobowością? Nie, ponieważ nawet gdyby ich zniewolił, nie mógłby wymazać ich urazy bez wyrzucenia wszystkiego innego. Gdyby dał im cal, wezmą milę. He needed a way to stabilize them, to give them intellect and creativity, but with total obedience. Right now, it was like he was running the Iditarod with rabid dogs and dogs that couldn’t even remember how to walk.

He then looked up, hearing Misato come down the stairs. Upon entering, he stopped, staring in horror at the vivisected monstrosity on the table.

“I have the information you requested.” He spoke without his eyes leaving the beast. Were it not for the demon, he probably would have spoken with a begrudging tone rather than a fearful one.

Dominion snatched a map out of his hands and raised it up to the light to examine it. It showed the lower half of the state, with the shaded areas being Misato’s territory. Something up north caught his eye, a little sovereign island in the syndicate sea.

“What’s this open spot up here, a city-state? I haven’t seen it on any other maps.”

“It is a neo-nazi colony. As you can imagine, they refuse to take orders from a Jap,” he muttered. Just talking to the man who raped his daughters in anything other than swears and curses made him sick.

Hearing his words, Dominion cracked a grin. "Naprawdę? Nazis? This is going to be a fun afternoon.”

=============

“Reich”, it was a town even smaller than Senner. Actually, it wasn’t a town, so much as a compound. It was originally the site of a military base built during the Cold War and later abandoned. After the apocalypse, a band of skinheads moved in and turned it into an Aryan sect. All of the underground bunkers and concrete buildings were repurposed and used to train the future soldiers of their WASP utopia. Stomping out these cretins was on the to-do list of the US government, but they had stolen lots of heavy artillery, machineguns, and antiaircraft weaponry during the chaotic decades, making them the best-armed city-state in New England.

To Dominion, the sight of the nazi flags was an eyesore, along with the Confederate flags below them, especially considering that Maine was a northern state. But still, he was in a good mood. Taunting idiots was one of his favorite hobbies. He approached the front gate of the compound, sided by two watchtowers with armed guards. The original wire fencing from the old military base had been weathered by time and eventually ripped away for a new encircling barrier. It was replaced with high fencing that was topped with barbed wire and reinforced with everything from wood sheeting to junked cars, making it impossible to see through and large enough for patrols to walk atop. It was plastered with swastikas, threats, and German phrases.

“Stop! Hold it right there!” one of the guards shouted with an assault rifle aimed at him. He was dressed in paramilitary garb, a design mixing WWII German uniforms and modern American uniforms, with a bold swastika armband.

Ok, time to fire up those acting skills.

“I’m here to join up with you!” said Dominion with his hands raised.

“What’s your name?” the other guard asked.

Dominion picked one from one of the souls he had collected. “Brian Donnelly.”

The first one climbed down from his tower and approached, gauging Dominion’s skin tone to see if he qualified. “And why would you want to join us?”

“I shot the nigger that banged my sister and the best my kike lawyer could do was get me out on bail. I’ll do time for killing a monkey in a zoo, but not for killing one in the street.” He considered making up something about Hispanics as well, but that would probably be overplaying it.

The guard lowered his rifle to shake Dominion’s hand. “I’m proud to meet a fellow hero of the white race.” He looked up to the guard in the other watchtower. “Open the gate, I’ll show him to the mayor.”

The gate was opened and the guard led him inside. Dominion knew that this was a military base, but he was rather surprised by the number of houses he saw. These people were making the most of the room they had, so any open space not used for farming was used to build homes. For all intents and purposes, it didn’t appear that different from a standard city-state. They did everything they could to reach self-sufficiency, even using wind turbines and solar panels for power. He had to give them credit for the rooftop vegetable gardens, very space conscious. The remains of the old military base were clear as day, huge concrete bunkers and buildings, entrances to subterranean chambers. Built to withstand an atomic blast, it had withstood the effects of time quite well.

The citizens were as he would expect, white as a snowbank. The darkest ethnicity he saw was Italian, and from the looks of it, north Italian only. These days, especially in areas like this, it was common for people to openly carry, but here, everyone had an assault rifle slung over their shoulder, even women with infants. There was a clear distinction between those who were born and raised in Reich and those who joined later in life. The natives were prim and proper, dressed nicely with combed hair, like a commercial in 1950’s suburbia. The new recruits had more of a fringe punk look, with lots of tattoos and piercings, along with shaved heads, even the women. To Dominion, it was a bad joke.

The guard leading him was going on and on about Reich’s history and its future, preaching about the supremacy of white protestants and then demonizing everyone else. Luckily, he was so caught up in his own fervor that Dominion didn’t need to respond to anything.

He, at last, arrived at a large house in the center of the base, right next to the Town Hall. The guard led him up to the porch and knocked on the front door. A pretty blonde woman, late thirties, answered the door, immediately stirring Dominion’s collector instincts. Lovely face, nice rack, great figure, and he could see two young kids reading inside. A nazi milf would make a fine addition to his slave harem.

“Mary, we have a new member of our town. Joe will definitely want to meet him,” said the guard.

“I’ll go get him. Sir, please take a seat, my husband will be right out.” She beckoned to a porch swing by the door and Dominion sat down, glad to be rid of the guard now returning to the station.

Moments later, a man stepped out, and it took everything Dominion had not to laugh. He was dressed in a black SS officer’s uniform, from hat to boots, every prop and detail added. He even had the matching trench coat hanging off his shoulders and the saber at his hip. The outfit was surely a reproduction, but it looked no different from the real deal. He was a good-looking man, fit, but annoyingly clean-cut, suggesting intense narcissism. He was a rich frat boy kind of sociopath, contrary to Dominion, who was an ambitious, predatory sociopath.

“Welcome to Reich!” Joe said as he shook Dominion’s hand. He had a German accent, probably learned before English.

“Glad to be here.”

“Another strong ally in our fight for the survival of the white race. Tell me, what do you think of our town?”

“It’s great. I can really see the supremacy of everyone here.”

“You’re right about that. Not one drop of inferior blood. Come on, let me give you a tour.” Dominion followed Joe around town, and everyone they passed gave the mayor a nazi salute. Unfortunately, Dominion had traded in the yammering guard for a yammering officer. Between pointing out areas of the town and introducing fellow nazis, he was spouting his ideals without bothering to see if Dominion was listening. “Beautiful, isn’t it? Decades of blood, sweat, and tears to produce this paradise, free of the violence and corruption you’ll see in those nigger-loving government cities. We’re small now, but Reich will be the seed from which the tree of Yggdrasil will grow anew, and our superior white race will take its rightful place as the rulers of this world.”

After circling the town, they returned to the center, in front of Joe’s house.

“You came just in time, the feds have been putting the squeeze on us, and we need all the manpower we can get. But we’re going to fight back. This country is just waiting to be taken and turned into a new Fatherland. We’re going to make America great again! I’ve been planning it for years, how we can take control and resume the Führer’s Final Solution. I’ve spent my life studying our glorious history, memorizing every detail of the Holocaust so that we can succeed where our predecessors failed.

A muscular man like you will be able to do great things here, and we need virile soldiers to ensure that our next generation is born to continue our work. Why don’t you head down to the barracks? They’ll get you a nice bed and a hot meal while we find a more permanent place to put you.”

“I’m going to have to refuse your offer. On a related subject, I must confess to you…” Having been lost in his own speech, Joe turned back to Dominion, who had been fairly quiet since he arrived. “I’m giving very serious thought to eating your wife.”

“Wha—”

Joe was silenced, Dominion giving him a solid jab straight to the Adam’s Apple. Robbed of his breath, he fell to his knees, clutching his throat and looking like a dying fish.

“That seemed like the only way to shut you up. Honestly, do you usually blather on like that? I don’t know how your wife stands it. Though, once I have her bent over with her legs spread, I’m sure your incessant bragging will be the last thing on her mind.”

While nearly crippled by agony, rage flashed through Joe’s eyes. With one hand still trying to ease the pain in his throat, he drew his sidearm, an authentic Luger pistol, and emptied the entire clip at Dominion. The bullets bounced off him without doing any damage, but the entire town heard the shots. Everyone rushed towards the scene, and seeing Dominion standing over their wounded mayor, they opened fire, though their attempts were equally fruitless. As the bullets ricocheted off his chest and head, Dominion leaned down towards Joe.

“You people are total morons. All you do is blame all your problems on some other group of people, always looking for some new boogeyman to hang your insecurities on. Race, ethnicity, religion, you think it actually matters? It doesn’t, when death arrives. In the face of death, all are equal, and everything you quibble about is stripped away. I believe in equality, for I know that the people on Earth, no matter their creed, all are equally inferior to me.”

He then held out his hands and a ripple of power expanded from him like a shockwave. It washed over everyone without leaving the smallest mark, then, their stomachs lurched, as everyone outside began to rise into the air. Men, women, children, they floated like bubbles, screaming in terror. Joe and those who had been inside buildings watched in horror as their friends and local townspeople were raised into the sky as if by the Rapture. It was immediately apparent, everyone floating was about to die. They had passed the height survivability, so even if there was a way to stop this phenomenon, they would simply fall to their deaths.

“Now, let me show you all that pure blood you were bragging about.”

With a flick of his wrist, all the screams were ended, for in a single moment, everyone exploded like a field of paint balloons, hurling vaporized viscera in all directions. The town was cast in a crimson aura, as the mist of gore floating over Reich acted like tinted glass for the sun’s rays. Those who had survived stared at that bloody sky in horror, their minds unable to form a single coherent thought. This had come out of nowhere, no sign or warning, just a biblical disaster happening in the blink of an eye. There was no way to process it.

“The nazis were a bunch of narrow-minded fools, ignorant to the true order of things.” He then crouched down and straightened Joe’s tie. “But I’d be lying if I said they didn’t know how to make a damn good-looking suit. Now, here’s a question. Should I kill you here and rape your wife atop your corpse, or force you to watch as I make her my property and kill you after? Hmmm, I suppose I can just make your kids watch.” Claws extended from Dominion’s fingers and he pulled back his hand, but before he could deliver a killing blow, something stopped him, an idea. “Now that I think about it, killing you really would be a waste of a good suit.”

A malicious grin crossed his face and he turned his hand over, his palm to a sky. A sphere of blackness, that’s all it could be described as, floating above his hand. It was the souls of everyone he had so far killed in Reich, already tainted into the wraiths and with their personalities bleached. Now, they were just generators of unholy power. He also mixed in around a dozen demons for extra strength. Dominion took the sphere and slammed it into Joe’s face, injecting all those evil souls into his body.

Joe writhed and screamed, his face melting as pure malice was forced into him like a dose of steroids. At the same time, Dominion seized Joe’s soul, but rather than remove it, he altered it. He erased all memories and feelings, leaving only coordination, processing abilities, improvisation and creativity, language, and any useful knowledge. Everything else was stamped over, branding his soul with the order of ‘total obedience to Dominion’.

Biology, that’s what was missing, that’s what he needed to improve the autonomy of his pets. True, when he granted them corporeal form, their hunting and combat abilities were unsurpassable, but their bodies were too malformed and grotesque for anything else, and their defective brains made them unfit soldiers and disloyal. It was simply their existence. But if he gave them an actual physical body, flesh and blood, that biological component would act as a skeleton for all actions. A physical brain of real neurons would be able to support a much higher level of thoughts than the grotesque imitation they had, and it would be easier to shape and control to fit his needs. A physical body, but infused with any number of pure souls, wraiths, and demons, shaped like clay to do his bidding and fulfill any task. The potential was limitless.

At last, the process was complete and Dominion pulled his hand away, staring at his creation, kneeling like a puppet with its strings cut. Joe no longer existed. “From this day forth, your name is… Blight. What is your reason for existing?”

“To serve and obey Lord Dominion.” The voice was heard, but it was different from the body’s original voice. It was wispy and inhuman, sounding not like an actual voice, but artificial notes mimicking words.

“On your feet.” Blight stood up, assuming a military posture. Dominion took one look at his new face and smiled, then ripped the swastika armband off his sleeve and the insignia on his hat. “You won’t be needing those anymore. Your orders are to hunt down everyone remaining in this settlement. Execute them and steal their souls. There are to be no survivors, no one escapes. Am I understood?”

“I will fulfill your command, my Master.”

Finally, real loyalty and competence. Blight then turned around and rocketed off in search of survivors. Already, he was running faster than any human could possibly match, and his body was enshrouded with darkness, a sign of his unholy powers ready for use.

Dominion turned around and faced Joe’s former home, where his former wife and children were huddling in terror.

=============

Dragged into her bedroom, Mary, screaming, was thrown onto the mattress, with Dominion immediately upon her. He tore off her clothes like a child unwrapping a Christmas present, using claws at the tips of his fingers. She tried fighting him off, but even if he were a normal person, she’d have failed. Her movements were clumsy and erratic, her thought process was a total mess. Not seconds ago, Dominion had broken into her home and executed her son and daughter in front of her. Her face, Swedish white but with a farmer’s tan, was peppered with their splattered blood. Watching them die, watching the light leave their eyes, something inside her broke. Adrenaline, grief, terror, it left her barely able to think. Her flaccid attempts to push Dominion away might as well have been muscle spasms, for her mind was too busy trying to process the death of her children.

With one hand around her throat, he kept her pinned, and with the other hand, he removed her shredded dress, exposing her curvaceous figure and bodacious tits. She would have made a killing had she had gone into porn. He retracted his claws and went to work groping and abusing her breasts. He grabbed them with a strangling grip, swelling the veins underneath her vanilla skin, and smacked them to discipline her. He loved the way they bounced and rolled, begging him for abuse.

He thrust his fingers into her slit, making her cry out from the violation, but with his other hand locked tightly around her throat, she couldn’t reach a volume to truly describe her anguish. He violently fingered her, forcing her body to prepare itself for the main event. It was like a game to see how much pain he could inflict with just his fingers; how rough he could be. His digits penetrated her over again, becoming slick with her building lubrication. Repeatedly, he removed his fingers and smacked her labia, drawing a fresh scream and making her curl up to try and defend herself. He’d just force her legs apart and start over. Each strike wetter than the last, with her scream never-ending.

He leaned down and licked the tears of her face, tears of pain, fear, humiliation, and loss. “I bet your husband never took you like this.” In reply, she spat at him and shrieked at the top of her lungs, far too anguished to actually shape words. The spittle never reached him, but he responded with a harsh smack across the face. “You’re going to hate this, you’re going to curse me and wish for my death, along with your own. But in time, I will train you to love it. I will train you to beg for pain, for abuse. You’ll dream of violation, to be drenched in your master’s cum. Your body will ache for it, crave it like a drug. Then I’ll have a whole new way to torment you.”

He then whipped out his cock and forced it inside her. She screamed and gnashed against him as she was penetrated, but Dominion simply ignored her and began his thrusts. The king-sized bed rocked and creaked as he brutalized her, hitting all the key spots with cruel strength. She screwed her eyes shut and replaced her cries of agony with a furious growl.

To be raped by her children’s killer, it was too much to bear. She tried to ignore the sensations she was feeling, quarantine this physical abomination from her mind. Wearing a poker face, blocking it all out, that was the only way she could try to survive. Dominion refused to give her that, easing and tightening his grip on her throat sporadically. He’d strangle her so tightly that she felt like her windpipe would cave in, then, before she could pass out, he’d let go and air would rush through her windpipe, forcing her awake and trapping her within the hell of lucidity. While she caught her breath, he’d go to work on her breasts, either with his hands or his tongue. He’d bite down on her supple flesh, not hard enough to draw blood, as per his routine, but enough to heighten the taste of her skin and make her scream. Then, once she was fully awake, he’d resume strangling her.

She didn’t know how long he raped her, minutes felt like hours. His thrusts were too fast to use as a measure of time, and each impact to her cervix would scramble her thoughts. Eventually, he rolled her onto her side and made her lift her leg for a better angle. Rather than strangling her, he just kept her wrists pinned, but even if he didn’t, she was too browbeaten to resist.

“Just as I thought, your pussy can take the abuse. I have two younger slaves back home, and they just cry as I rape them. They have no pain tolerance. Those kids definitely made things easier.”

„Pierdol się!” she finally screamed, wailing with her tears soaking the sheets.

“Oh, that’s not very dignified. Give me a nice “sieg heil”. I bet you say that crap every day.” She silently refused, searching for a bastion within her mind where she could hide from the horror. “Ah, so you can still resist me to that level. Well, I know one place that will break your will.”

He then rolled her all the way over onto her stomach, and before she could react, drove deep into her anus in a single shove. Her resulting scream could have shattered glass, the pain and humiliation demolishing every mental barrier she had formed. She reached back and spread her ass cheeks, trying to lessen the pain. Dominion went to work, sodomizing her at his maximum speed and depth. She screamed endlessly, feeling as though his cock were instead a dagger slicing through her flesh. He was throwing her full weight against her, raping her ass with such brutality that she was even starting to bleed.

He had his fingers wrapped around her goldenrod hair, either pulling her head back so that she could scream at full volume, or pushing her face into the mattress to soak it with her tears. After several minutes, he grabbed her hips and pulled her off the bed. He dropped her onto the floor, her face to the floor but her ass in the air. His throat quivered and he spat into her gaping asshole, then resumed raping her. This time, his weight was dropping straight downwards, every impact like a pole driver.

“You like that, don’t you? You love being taken like a filthy whore,” he said as she sobbed in agony. “Say “rape my ass harder, mein führer”. Chcę usłyszeć, jak to mówisz. She didn’t respond, and without pausing the sodomy, he put his foot on her head, grinding her face harder against the floor. “Say it.” Again, she refused, or perhaps she simply didn’t hear him. Her anguish was so intense that it was hard for her to pay attention to what he said. Annoyed, Dominion held out his hand and the tip of his index finger began to glow red, his flesh resembling the cigarette lighter from an old car. He reached down and jammed his finger into the underside of her right breast, like he was putting out a cigar. “Say it!” he barked as she shrieked in agony.

“R-rape my ass-s harder, m-mein führer!”

“I’m sure your Aryan ancestors would applaud your loyalty.”

He resumed fucking her, but not for much longer. One minute and a hundred rapid thrusts later, Dominion stopped and shuddered, with Mary whimpering as she felt him pump her anus full of semen. He pulled out of her, and even with her ass raised in the air, a white river poured out of her and splattered on the floor. She was barely conscious, her strength drained by physical and emotional horror. She then heard something that awoke her, loud footsteps coming up the stairs. She’d recognize that sound anywhere, the thumping of her husband’s boots! He had arrived to save her!

“You’re late, Blight. You took longer than I expected,” Dominion said as the figure approached the bedroom.

“Please forgive me, my Master. I killed all of the survivors in three minutes and eight seconds. I simply didn’t want to interrupt your entertainment. If that was a mistake, I humbly apologize for my foolishness and await punishment.”

Dominion’s creation stood in the doorway, and seeing what her husband had become, Mary screamed in terror. Joe’s, or rather, Blight’s face was completely gone. Not just the skin, but the muscles, tendons, and most of the bone structure. It was like his face had been pressed to a belt grinder until the entire front portion of his skull was erased. The inside of his brain, eye sockets, sinuses, and mouth was fully exposed, his tongue just a stump. His cheeks were gone, along with his chin, revealing only his back teeth and the hinges of his jaw. Just looking at him, one would think he was about to start hemorrhaging blood, saliva, and brain fluid, but despite looking like a fresh cut, there was absolutely no mess. His white collar was completely unblemished, his severed veins not shedding a single drop of gore. He had no eyes, just the sockets, but he appeared to see some other way. The only issue was that his hat was a bit lopsided.

“Ah, then well done. And the souls?”

Blight got down on one knee, his head bowed and one of his hands raised. A sphere of white energy appeared above his palm, the pure souls of all of the survivors of Reich. “For you, oh Lord.”

Dominion took the sphere and absorbed it into his body. “You’ve met and surpassed my expectations. Dobry. Grab my slave, we’re returning home. We need to prepare for the next stage.”

Please comment! Tell me your thoughts!

Podobne artykuły

Bycie dziwką pana Millera - część 3

Wkrótce miała nadejść jesień. Uświadomiłam sobie, że minął prawie rok, odkąd pan Miller zgwałcił mnie na swoim polu kukurydzy i zmienił w swoją osobistą dziwkę do ruchania. W tym czasie w końcu urosłem, ale tylko o cal, miałem teraz 4'9 ”, a nie nawet pięć stóp. Moje brązowe włosy opadały mi na plecy, teraz były długie i gęste, a cycki w końcu przesunęły się za miseczkę B, a ja miałam na sobie stanik 32C w wieku zaledwie czternastu lat. Słyszałam, jak moja mama mówiła, kiedy myślała, że ​​nie słyszę, że to prawie obsceniczne, żeby taka mała dziewczynka miała tak duże cycki...

1.4K Widoki

Likes 0

Najlepsi przyjaciele żona w ciąży część 2

– To dla ciebie – powiedziała, trzymając niebieski wibrator. Przyłożyła go do ust i wsunęła do końca, nie odrywając wzroku od moich. Ale jeszcze nie teraz. Nicki położyła wibrator na zlewie i opuściła swoją ociekającą cipką moją twarz. Owinąłem ręce wokół jej dużego, pięknego tyłka i przyciągnąłem ją do siebie, gdy zacząłem ją jeść. W jakiś sposób smakowała teraz jeszcze lepiej niż wcześniej. Mój język znalazł właściwe miejsce i miała orgazm. Moja twarz była mokra od sików i spermy. Połykałem wszystkie jej soki, gdy mój język wchodził i wychodził z jej owłosionej cipki. Jedna z jej rąk cofnęła się i zaczęła...

1.3K Widoki

Likes 0

CZAS ZABAWY – ROZDZIAŁ. XX - NOC TAJEMNIC

CZAS GRY – ROZDZIAŁ. XX - NOC TAJEMNIC (Napisane po przeczytaniu The Story of O autorstwa Pauline Reage, o której Graham Greene powiedział: „Rzadka rzecz, książka pornograficzna dobrze napisana i bez śladu wulgaryzmów.”) Z zawiązanymi oczami John i Mary siedzieli w limuzynie wraz z Kelly i Jamesem. Kolejna sobotnia noc. Ich Zabawka przekonała ich, aby przyszli na to spotkanie niezauważeni, aby przeżyć przygodę, której jeszcze nie przeżyli. Kolejna sprawa seksualna. Zapewniano ich, że nie wiąże się to z żadnym bólem, upokorzeniem czy „odkryciem”. Wiedzieli, że mogą jej zaufać. Sączyli szampana, a samochód szumiał. Kelly usiadła naprzeciwko nich, pochyliła się do przodu...

1.1K Widoki

Likes 0

Kup jeden, a drugi dostaniesz za darmo

Michael postanowił zrobić sobie wolne od pracy towarzyskiej, ponieważ noc na mieście była właśnie tym, czego potrzebował, aby naładować baterie po naprawdę intensywnym tygodniu. Pier 22 był starym magazynem przebudowanym na niedawno otwarty klub nocny, który znajdował się nad brzegiem kanału promowego w Manchesterze. Było blisko centrum miasta, ale na tyle daleko, aby nie zakłócać spokoju żadnej z pobliskich dzielnic. Szczycący się restauracją na dachu z widokiem na wrzosowiska Lancashire/Yorkshire, kasynem z salonem koktajlowym i jedną z największych sal tanecznych w Wielkiej Brytanii, Pier 22 oferuje klientom szeroki wybór lokali, w tym halę sportową i siłownię. Michael przybył około 20:30. Było...

2.9K Widoki

Likes 0

Twinfinity: Onyksowe kruki (10)

Rozdział 9 Dogrywka ∞ Cisza, jak unoszące się pióra po bitwie na poduszki, spłynęła po polanie. Wyraz gniewu i determinacji w oczach dziewczyny zmienił się w wyraz uświadomienia sobie, a potem w zmartwienie. Rzeczywistość nadeszła, rzeczywistość tego, co zrobiła, rzeczywistość jej utraconej niewinnej przeszłości i rzeczywistość, że odebrała życie komuś innemu, zdawała się owinąć jej wokół szyi. Rzeczywistość Deckera też się zmieniła. Jego rzeczywistość, aż do tego momentu, była taka, że ​​miał być bohaterem. Wiele mu powiedziały sny, ale jego postrzeganie tego, jakim bohaterem miał być, było inne niż to, czym się okazał. Wierzył, że skończy dzierżąc miecz i walcząc z...

1.7K Widoki

Likes 0

Miłość TKD

W tym czasie byłem 13-letnim chłopcem i miałem wielką ochotę na seks. Byłem wysoki i trochę w rozmiarze „grubokościstym”, ale nie miałem nadwagi. Miałem 5'7'' i ważyłem 170 funtów. W tym czasie miałem wiele przyjaciółek; kilka z nich było długoterminowych, ale większość to dziewczyny ze szkoły, które były znane jako dziwki. Miałem ładnego, siedmiocalowego kutasa. Kiedy miałem 13 lat, brałem udział w wielu bójkach i prawie zawsze wychodziłem z nich bez szwanku, zostawiając drugiego pobitego. Bardzo lubiłem sztuki walki i postanowiłem spróbować swoich sił w tae-kwon-do. Porozmawiaj o idealnej rzeczy dla mnie do zrobienia! Pozwoliło mi to skuteczniej ukierunkować złość. Kiedy...

1.7K Widoki

Likes 0

Wspaniały dzień

Ta historia zawiera zarówno sytuacje heteroseksualne, jak i gejowskie. Jeśli ci się nie podoba, odejdź, jeśli nie masz nic przeciwko, ciesz się gorącym Kiedy się obudziłem, był mroźny zimowy poranek. Obudziłem się z wściekłością i nie mogłem funkcjonować bez robienia czegoś z tym. Weszłam do szuflady i wyciągnęłam lubrykant. Wycisnąłem trochę na rękę i na mojego fiuta i zacząłem walić. Jęczałem i chrząkałem, czułem, że wkrótce dojdę. Pomasowałem klatkę piersiową i brzuch. Wkrótce poczułem, jak moje ciało się napina i czuję silne uczucie, i strzeliłem sobie w głowę. Moja sperma wystrzeliła aż do brody i na twarz. Musiałam wziąć prysznic i...

1.4K Widoki

Likes 0

Nieoczekiwane oparzenie słoneczne

Dorastając, zawsze lubiłam życie. Mój tata ożenił się ponownie po tym, jak moja mama uciekła z innym facetem, gdy byłam dzieckiem, a ja miałam bardzo seksowną przyrodnią siostrę, z którą chodziłam z niesamowicie gorącą macochą. Pamiętam, że za każdym razem, gdy organizowaliśmy imprezę przy basenie, wszyscy moi przyjaciele przychodzili, żeby zobaczyć ją w bikini, a kiedy moja przyrodnia siostra skończyła 18 lat, byłabym dzieckiem, z którym chłopcy się zaprzyjaźnili, żeby mieć szansę zbliżyć się do niej. Nie mogłem im powiedzieć, że widok jej w bikini nie był dla mnie wielkim problemem, jej wygląd i podejście do nagości przypominało skandynawskie przyzwoitość i...

1.2K Widoki

Likes 0

Tajemnica odbioru, część 2_(0)

Tajemnica odbioru, część 2 Cindy była zwykłym pickupem, który stał się dla Johna gorącym przystankiem na jedną noc, ale po jej odejściu w jego życiu pojawiła się prawdziwa pustka. Potem zobaczył ją ponownie na paradzie i dowiedział się, że jest 17-letnią córką komendanta policji i uczucie pustki zostało zastąpione strachem. Wtedy niespodziewanie pojawiła się u niego i powiedziała mu, że wróci za kilka miesięcy, kiedy skończy 18 lat. John nie mógł wyrzucić jej z pamięci i faktycznie przejechał obok liceum kilka razy, aby zobaczyć, czy może przypadkiem ją zobaczyć. Przez kilka dni nie myślał o niej przynajmniej przez chwilę. Mniej więcej...

3K Widoki

Likes 0

Teraz jest twoja szansa, chłopcze

Historia Fbaileya numer 415 Teraz jest twoja szansa, chłopcze Nasza rodzina jest dość blisko i zawsze mamy towarzystwo w weekendy. Tata jest wiceprezesem w firmie produkcyjnej w mieście, mama jest sekretarką w innej firmie produkcyjnej w mieście, a ja mam czternaście lat i jesienią pójdę do liceum. Dziewiąta klasa jest dla mnie trochę przerażająca. Bycie maniakiem komputerowym, dziewicą i posiadaniem dużego domu w najlepszej części miasta z pewnością postawi mnie na cel dla sportowców. Wcale się na to nie cieszę. Miejscem zebrań ogólnych był nasz pokój rodzinny. Miał ogromny telewizor, bibliotekę filmów i świetny system dźwiękowy. Rozsuwane szklane drzwi wychodziły na...

1.6K Widoki

Likes 0

Popularne wyszukiwania

Share
Report

Report this video here.