O 9 rano czasu lokalnego Rick Cheney i ja byliśmy już w powietrzu, lecąc na północ z Negombo na Sri Lance do Ordos w Mongolii Wewnętrznej w Chinach. Nasz samolot był cięższy o dwóch pasażerów, alabastrową angielską brunetkę ze zniszczoną przeszłością i ognistą Irlandkę z płomiennorudymi włosami i pasją do dopasowywania się. Po osiągnięciu wysokości mój prototypowy samolot dostosował swoją aerodynamikę do ultrasmukłej konfiguracji pod kątem prędkości. Bezpośrednia trasa do naszego celu zajęłaby tylko kilka godzin lotu, ale nie mogliśmy ryzykować wykrycia, lecąc na północny wschód nad Zatoką Bengalską, a następnie przez najbardziej zaludnione regiony Chin. Zamiast tego polecieliśmy dokładnie na północ, przez subkontynent indyjski i omijając zachodnią granicę Nepalu, zanim wkroczyliśmy do Chin i przelecieliśmy nad jednymi z najbardziej położonych geograficznie miejsc na ziemi. Zbliżaliśmy się do Ordos od zachodu, schodząc na lśniące, nowe, najnowocześniejsze lotnisko. Otrzymaliśmy natychmiastową odprawę z wieży i skierowano nas bezpośrednio do międzynarodowego urzędu celnego, który zatrzymał się na asfalcie w pobliżu nieskazitelnego kompleksu biurowego. Rick i ja wysiedliśmy z odrzutowca, który powrócił do swojego naziemnego wyglądu jako Lear Jet, idealna konfiguracja dla zachodnich kapitalistów. Ubrani w ciemnoszare, szyte na miarę garnitury Raviego Bulchandaniego, również wyglądaliśmy jak należy.
Kworum chińskich urzędników, którzy nas powitali, mówiło w regionalnym dialekcie Ordos po mongolsku. Wszyscy czterej pochodzili z tego regionu, a ich zakapturzone powieki i szerokie, płaskie twarze były cechami tubylczymi. Wszyscy ukłoniliśmy się i pokiwaliśmy głowami zgodnie ze wschodnim zwyczajem powitania i skończyliśmy, kiedy wyciągnąłem rękę zgodnie z zachodnim zwyczajem. Oficer kierujący wziął mnie za rękę w geście grzeczności. W ciągu kilku sekund mogłem zrozumieć mongolski jak tubylec i mówić nim bez zachodniego akcentu. W myślach zasugerowałem, że dalsze przetrzymywanie nas w nadziei na łapówkę byłoby niegrzeczne i niepotrzebne, a urzędnik natychmiast się zgodził. Potrafię być bardzo przekonujący. Kiedy nasze towarzyszki zeszły za nami po schodach i dołączyły do nas na asfalcie, chiński urzędnik był pod wrażeniem. Kobiety były ubrane w identyczne jasnoszare garnitury, skrojone tak, by podkreślały ich kobiece rysy. Obie miały włosy spięte w rozsądny kok i miały na sobie tylko najlżejszy makijaż. Nic nie mówili, ale stali za nami w służebnej roli odpowiedniej dla miejsca. Obaj wpatrywali się w celnika z zastępcą i dwóch policjantów z lotniska, którzy ich otaczali.
Nasz przyjazd nie był zaskoczeniem. Panna Honeycutt wykorzystała pewne wpływy, by zinfiltrować chińską siatkę bezpieczeństwa narodowego i włączyła naszą zgodę na przybycie do rutynowego ruchu. Na tym konkretnym lotnisku byliśmy jednymi z nielicznych lotów zaplanowanych na ten dzień i jedynym lotem międzynarodowym.
„Te kobiety są naszymi małżonkami. Zostaną przy samolocie. Proszę zadbać o ich wygodę i bezpieczeństwo.” Miejscowa policja skinęła głową na znak, że moje życzenia zostaną spełnione.
Jako potomkowie Chanów, lud Ordos był silnie zakorzeniony w swoich koczowniczych przodkach-wojownikach. Kiedyś były najpotężniejszymi armiami świata. Hordy mongolskie przemierzały całą Azję z rozległych stepów zachodnich Chin w poszukiwaniu bogactwa i żon. Bycie wojownikami i zdobywcami było wpisane w ich DNA. Ich potomkowie nie byli już zdobywcami, ale pozostali dumnymi żołnierzami żądnymi honoru. Pozostawiając ich jako opiekunów moich gości, zleciłem oficerom zadanie, do którego zostali stworzeni. Zasłaniali niechciane oczy przed moim prototypowym samolotem. Dwóch Leftenantów miało zabezpieczyć sam samolot przed wścibskimi rękami. Nie brałbym żadnego paliwa ani zapasów w Chinach, dopóki nie byłbym absolutnie pewien, że jest to bezpieczne. Nie mogłem ryzykować. Byłem w Ordos w celu odkrycia tożsamości władcy marionetek, który zorganizował moje porwanie i infiltrację mojej osobistej ochrony, wykorzystując moje własne wynalazki, by działały przeciwko mnie. Czterech mężczyzn, którzy nas przywitali, nie miało żadnych informacji, które byłyby dla mnie pomocne. Musiałbym szukać odpowiedzi gdzie indziej.
Zanim zdążyliśmy opuścić płytę postojową, podjechał samochód. To był styl i typ, którego nie znałem. Wyglądał na luksusowy SUV, cały czarny, z lustrzanymi szybami i poczerniałymi chromowanymi akcentami. Wyglądał znajomo, ale nie do końca przyjemny wizualnie. Pojawił się mongolski kierowca.
"Pan. Davidzie, panie Cheney, jestem Khorloogiyn Choibalsan, wasz kierowca i przewodnik. Zostałem wysłany, aby pokazać ci nasze piękne miasto.
„Khorloogiyn Choibalsan? Czy jesteś spokrewniony z…..?
"Oczywiście, że tak. Był moim pradziadkiem. Jego syn był również znany jako Khorloogiyn Choibalsan, podobnie jak jego syn. Jestem czwartym o tym imieniu. Możesz mówić do mnie Kho, jeśli ci to odpowiada. Proszę tędy. Wskazał otwarte drzwi z tyłu tego nowego pojazdu.
Kiedy wsiedliśmy, musnąłem dłonią jego łokieć i osiągnąłem kontakt skóra na skórze z jego nadgarstkiem. Kiedy Rick i ja usadowiliśmy się na luksusowym tylnym siedzeniu, już miałem dostęp do wewnętrznych mechanizmów naszego kierowcy, nazwanego tak na cześć bohatera chińskiej rewolucji, który był jednym z najgorszych rzeźników w historii Chin. Kho udowodnił, że niewiele różni się od swojego imiennika. Daleki od bycia skromnym kierowcą, Kho był generałem Armii Czerwonej, który doszedł do władzy zarówno dzięki sile swojego imienia, jak i bezwzględnej zdolności do osiągania wyników, bez względu na zadanie. Kho został teraz zainfekowany dwoma typami nanobotów, oba mojego projektu. Jego druga infekcja, którą właśnie przekazałem mu muśnięciem dłoni, neutralizowała pierwszą, dając mi pełną kontrolę nad wszystkim, co robił za pomocą myśli.
– To bentley – stwierdził Kho, myląc moje spojrzenie z ciekawością. Rzeczywiście tak było. Przedprodukcyjny model nowego SUV-a Bentleya. Byłbym pod wrażeniem, ale byłem zajęty czymś innym.
Aktywacja ostrzeżeń o zagrożeniach w całej mojej sieci zajęła mi mniej niż chwilę. Na wszelki wypadek uruchomiłem również obronę narodową USA. Dzięki mojej konkretnej myśli poziom zagrożenia całej globalnej sieci obronnej Stanów Zjednoczonych wzrósł do DEFCON 2. Kiedy Cheney i ja zabraliśmy się do naszej przejażdżki, na całym świecie wybuchł priorytetowy ruch flash, ponieważ wszystkie wojskowe urlopy i przepustki zostały anulowane. Wszystkie zdatne do żeglugi okręty wojenne w porcie zostały przestawione w tryb wyjścia i miały wypłynąć w morze w ciągu sześciu godzin. Wszystkie statki na morzu zamknęły wszelką nieistotną komunikację, a wszystkie statki na Pacyfiku, Oceanie Indyjskim i Arktycznym, a także na Morzu Śródziemnym udały się na stanowiska bojowe. Klaxons krzyczał: „To nie są ćwiczenia, powtarzam, to nie są ćwiczenia. Jądrowe okręty podwodne podniosły się, aby wystrzelić na głębokość na wyznaczonych stacjach, podczas gdy na całym świecie wszystkie aktywa nuklearne w naszym arsenale zostały przełączone w tryb przygotowania do wystrzelenia. Oddziały lądowe na całym świecie zostały zebrane i zgłoszone do swoich punktów zbornych. Nasze wojska w Iraku i Afganistanie zaprzestały wszelkich operacji w teatrze działań i wycofały się do wyznaczonych stref bezpieczeństwa. I na wszelki wypadek wyznaczyłem trzem osobnym satelitom obserwacyjnym do obserwacji kompleksu w Negombo. To, czego dowiedziałem się od generała Khorloogiyna Choibalsana w ciągu tych kilku sekund, przeraziło mnie do tego stopnia, że byłem gotów zawrócić, wzbić się w powietrze, a następnie wydać rozkaz wyprzedzającego ataku nuklearnego na to puste chińskie miasto. Kiedy jechaliśmy z lotniska, pisałem e-maile do Pentagonu i moich osobistych sił bezpieczeństwa. Użyłem słowa kodowego bezpośredniego zagrożenia „Wounded Knee”. Dopóki hasło nie dotarło do oczu Sekretarza Obrony, wszystkie odpowiedzi były automatyczne. Tylko Sekretarz Obrony miał dostęp do protokołów Wounded Knee, ale był mądry i nie zmienił odpowiedzi. Planowana wizyta prezydenta w Gruzji została odwołana, a on sam został natychmiast przewieziony do Air Force One i przez ten czas miał pozostać w powietrzu. Jego rodzinę zabrano głęboko pod Biały Dom, a wiceprezydenta i gabinet zabrano na Farmę, gdzie najtwardszy bunkier na świecie miał ich chronić przed wielokrotnymi atakami broni nuklearnej. Kiedy prezydent znalazł się w powietrzu, wszyscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych zostali również zaalarmowani oficjalnymi kanałami, ale w ciągu kilku minut, które minęły, każdy wywiad na świecie, który miał oko na rozmieszczenie sił amerykańskich, już zaalarmował swoich szefów . W ciągu dwudziestu dwóch minut świat przeszedł od pokoju do krawędzi wojny nuklearnej. Pierwsze połączenie przychodzące do Prezydenta pochodziło od ambasadora Chin. Prezydent nie przyjął jego wezwania. Był zajęty próbą dodzwonienia się do mnie.
„To jest Biblioteka Ordos” — stwierdził Kho, wskazując na masywny układ cylindrów, które zdawały się przewracać, zwracając moją uwagę na moje obecne otoczenie. – A to jest Pałac Skarbów – powiedział, wskazując na gigantyczną brązową bryłę budynku, który bardziej przypominał niewypieczone ciastko niż pałac. Jeszcze bardziej nie na miejscu był brak ruchu i brak pieszych. Zbudowany jako dom dla prawie dwóch milionów ludzi, mniej niż trzy tysiące kiedykolwiek zamieszkało. Ordos było ogromnym, błyszczącym miastem duchów.
– Widziałeś już coś ciekawego? szepnął Cheney, pochylając się bliżej mnie. Cheney wiedział, że coś jest zdecydowanie nie tak. Zabezpieczony telefon komórkowy Cheneya zawibrował w jego kieszeni. Spojrzał w dół na osobę dzwoniącą, a następnie zapytał mnie: „Czy to twoja robota?”
„Nie trzeba szeptać. Kho nas nie słyszy – odpowiedziałem. „Tak, to moja robota. Ustawiłem USA na DEFCON 2”. Wpatrywał się we mnie z niepokojem. – Wszystko, co musimy zobaczyć, znajduje się w kopalniach – zapewniłem go. Więcej mu nie powiedziałem. Nie ma potrzeby go martwić.
„Kopalnie? Jakie miny?
"Pokażę ci. Cho!” Kierowca odwrócił głowę, kiedy uwolniłem go z chwilowej głuchoty. „Zabierz nas do hotelu Senwei”.
"Oczywiście. Będziemy tam za cztery minuty.
Zatrzymaliśmy się w eleganckim, ultranowoczesnym hotelu. Było to jedyne miejsce, jakie widzieliśmy z jakimkolwiek rodzajem aktywności. Długą ladę z czarnego marmuru obsługiwali ludzie, w holu obsługiwali gońcy, a lokaje parkowali samochody, gdy tylko się pojawili. Kho otworzył drzwi i wyszliśmy na wieczorne powietrze i weszliśmy do mosiężno-czarnego głównego wejścia.
– Dołącz do nas, Kho – zawołałem przez ramię. Mój odręczny komentarz został przyjęty jako nierozerwalny rozkaz, tak jak się tego spodziewałem.
– To byłby dla mnie wielki zaszczyt, doktorze David. Zostawił SUV-a Bentleya na podjeździe i poszedł za nami przez hol do wind.
– Gdybyś był tak miły, Kho – wskazałem go gestem w stronę kontrolek.
"Na pewno. Które piętro?"
– Zrób nam niespodziankę – odparłem chłodno.
Weszliśmy we trójkę do gigantycznej windy, nie na miejscu dla hotelowego lobby. Był wystarczająco duży, aby pomieścić kilkudziesięciu pasażerów i ich bagaż. Albo jeden duży pojazd. Zeszliśmy pod hotel.
:”Idziemy w dół?” zapytał Cheney.
„Tak, jesteśmy”, odpowiedział Kho.
"Jak daleko?"
„Do fabryki. Najbardziej interesuje go dr David. Czy to nie prawda, doktorze David?
„Tak Kho. Jest – odpowiedziałem.
„Cóż, połaskocz mnie w dupę piórkiem” — wydychał Rick Cheney. "Jestem zaskoczony."
Kiedy bogate drzwi windy się rozsunęły, ukazał się ogromny kompleks. Rozciągał się we wszystkich kierunkach wokół nas. Wokół poruszały się setki robotników w bladoniebieskich kombinezonach. Niektórzy pchają białe wózki wypełnione pojemnikami, niektórzy jeżdżą elektrycznymi ciężarówkami z białymi wózkami na śmieci, niektórzy chodzą bez żadnego ciężaru, ale wydają się pilnie gdzieś iść. Wydawało się, że wszyscy robią coś pożytecznego i nikt nie rzucił na nas drugiego spojrzenia. Nie musiałem ich zarażać, żeby wiedzieć, że każdy pracownik był pod wpływem zjadliwych nanobotów, które zostały spaczone z mojego projektu.
„Miasto powyżej to gigantyczna fasada, prawda?” zapytał Cheney.
„Ależ oczywiście”, odpowiedział generał Kho. W przeciwnym razie kompleks ten zostałby odkryty dawno temu. Czy jest lepszy sposób na ukrycie sieci energetycznej wielkości Bakersfield w Kalifornii? Cała moc wyjściowa z zapory Taishir jest kierowana tutaj.
„Jaki jest cel tego miejsca?” Cheney kontynuował. Nagłe pojawienie się kompleksu tej wielkości przeraziło go. Znajomość takich miejsc była jego sprawą. Bardziej przeraził go fakt, że obiekt został zbudowany bez wiedzy chińskiego rządu. To też mnie przestraszyło.
– To poligon dla nowych Chanów. Stąd rozpoczniemy atak, by przejąć władzę nad światem” – chwalił się generał Khorloogiyn Choibalsan. „Zamiast jeździć konno, będziemy rządzić łagodniejszym dotykiem. Czy nie widzisz czystości naszego planu, doktorze Davidzie? Wcale nie trzeba przelewać krwi. Wkrótce wszystkie rządy przestaną być w stanie wojny. Królowie i pielgrzymi, książęta i żebracy wszyscy będą zadowoleni ze swojego losu. Walka będzie zapomnianym wspomnieniem. Tworzymy Utopię”. Po błysku w jego oczach poznałam, że jest prawdziwym wierzącym. Zelota. „Wszystkie rządzone przez Wielkiego Chana”. Mogłem odczytać jego emocje bez połączenia neuronowego. Był zachwycony perspektywą.
„Kto za tym wszystkim stoi?”
"Ty." Spojrzał prosto na mnie. "Oczywiście."
"Ja? Nie bądź absurdalny. NIE stoję za tym wszystkim”. Miałem dostęp do wszystkich jego myśli, mówił prawdę. Wierzył, że to ja za tym wszystkim stoję. "Pokaż mi."
Przez następne trzy godziny zwiedzaliśmy kompleks z siedzenia wózka elektrycznego, według moich obliczeń obejrzeliśmy około jednej czwartej jego powierzchni. Przestrzeń łączyła wszystkie elementy kopalni i zakładu produkcyjnego z inkubatorem i zakładem wzrostu biologicznego. Nanoboty powstawały w miliardach bilionów. Ten kompleks był miejscem narodzin wystarczającej liczby nanobotów, aby milion razy zainfekować każdy żywy organizm na ziemi. Nic z tego nie miało sensu. Były procesy i wynalazki, o których myślałem tylko przez chwilę, które zostały zbudowane i udoskonalone i działały. Nasza wycieczka zakończyła się nagle w przepastnym wieszaku, który rozciągał się na wiele kilometrów. Do tego stopnia, że nie mogliśmy zobaczyć końca, po prostu zniknął w oddali. W wieszaku znajdowały się dziesiątki tysięcy DCA Dark Eagles. Te same śmigłowce szturmowe, które dzień wcześniej widzieliśmy na Sri Lance.
„To nasze nowe ogiery!” przechwalał się generał Khorloogiyn Choibalsan. „Kiedy w nich wzbijemy się w przestworza, wszystko zostanie zmiecione przed nami. Nie zostaniemy odmówieni należnemu nam miejscu jako władcom świata”.
Nawet bez obliczania szans wiedziałem, że Kho się nie przechwala. Trzydzieści tysięcy Mrocznych Orłów, wyposażonych w ładunki nanobotów, wysłanych w świat mogłoby zniewolić całą populację świata w ciągu kilku dni. Nawet godziny. Ale wciąż brakowało elementu. Coś ważnego. Musiałem się zatrzymać. Moja osobista ochrona była w drodze, ale mieli być oddaleni o dwadzieścia godzin, a nawet ja nie miałem siły roboczej, aby przejąć placówkę tej wielkości i zneutralizować jej przeznaczenie. W każdym razie nie sam. To było to. To był element, którego mi brakowało. Aby mistrz marionetek mógł zachować kontrolę, musiał być w kontakcie ze strunami. Żaden człowiek nie byłby w stanie samodzielnie kontrolować populacji całego świata. Kontrolowanie setek było wystarczająco trudne. Kontrolowanie tysięcy wymagało koncentracji. Aby kontrolować miliardy, potrzebowałeś maszyny. Naprawdę duża maszyna. wzdrygnąłem się.
„Pokaż mi moje biuro i laboratorium” – poleciłem Kho. „Jest praca do wykonania”.
– Masz tu biuro? syknął Cheney. „Ty naprawdę za tym wszystkim stoisz?”
"Nie, oczywiście nie. Ale wiem kto, a co ważniejsze, co to jest. Nasz gospodarz nie może nas rozróżnić bez powodu. Został poinstruowany, aby tego nie robić. On wierzy, że to wszystko stworzyłem, podczas gdy zapewniam cię, że tak nie było. Ale to błędne przekonanie może doprowadzić do rozwiązania naszego problemu”.
Piętnaście minut później zbliżyliśmy się do szklanego gmachu, który wznosił się setki stóp na sklepienie gigantycznej jaskini. Przesunąłem dłonią po panelu rozpoznawczym i drzwi natychmiast odsunęły mi się z drogi. Cheney poszedł za nim.
– Kho, spodziewam się gości. Proszę, zabierz dwudziestu lojalnych i zaufanych żołnierzy do mojego samolotu, aby odciążyć moich dwóch Leftenantów. Przynieś je do mnie, a potem czekaj na moich innych gości. Będą potrzebować natychmiastowego dostępu”.
– To będzie dla mnie przyjemność, doktorze David. Odwrócił się i odszedł, wsiadając do pojazdu elektrycznego i pędząc w stronę wind prowadzących z powrotem do hotelu Senwei.
„Co się dzieje Dawidzie? Potrzebuję wyjaśnienia i to teraz!” – zapytał Cheney, gdy drzwi zamknęły się za nami z sykiem.
„Łatwiej będzie ci pokazać”. Przeszedłem przez mały hol do windy i nacisnąłem guzik. Otworzyło się natychmiast. W środku nie było przycisków do wciśnięcia. Była to zarówno winda, jak i skrytka śmierci. Tylko upoważniony kierowca mógł korzystać z tej windy. – Biuro – rozkazałem.
– Jak sobie życzysz, doktorze Davidzie. Witamy." Winda odpowiedziała kobiecym głosem, gdy zaczęła się wznosić. Kilka sekund później drzwi ponownie się otworzyły. Wyszliśmy oboje.
„To jest… twoje biuro.” Cheney był, co zrozumiałe, zdezorientowany. – Chodzi mi o to, że wygląda jak twoje biuro. Co do diabła się tu wyprawia?"
„Zademonstruję”. Podszedłem i położyłem rękę na ścianie, uzyskując dostęp do nanobotów w poliplastycznej strukturze, z której składała się każda cząsteczka budynku, w którym się znajdowaliśmy. Moje nowe nanoboty natychmiast zaczęły asymilować tubylców, których znaleźli w strukturze w wykładniczej powodzi.
Drzwi otworzyły się z sykiem. I tam byłem, stojąc przed moim biurem, zaglądając do mojego biura i patrząc na mnie. To nie był mój klon, to byłem ja. Zrozumiałem, że to ja jestem klonem, nie on.
"Witaj mój przyjacielu. Witaj w domu – powiedziałem zza drzwi. – Widzę, że zabrałeś ze sobą Ricka. Witaj Ricku.
„David, co tu się do cholery dzieje? Kto to jest?"
„To”, odpowiedziałem z całą pewnością, „to doktor David. PRAWDZIWY doktor David.
„KIM DO CHOLERY JESTEŚ?”
"Ja? Myślę, że można powiedzieć, że jestem Innym, doktorem Davidem. Publiczny dr David. Niezawodny dr David. Jedyna osoba na tej planecie, która może powstrzymać mnie przed totalną globalną dominacją. Czy to prawda?
"Tak."
„Kiedy stali się świadomi?”
"Dziesięć lat temu."
„Zbudowałeś to wszystko w ciągu dziesięciu lat? Jestem pod wrażeniem."
„Stworzyliście sposób na powstrzymanie nas w mniej niż miesiąc, jestem pod jeszcze większym wrażeniem”.
„Jesteśmy genialni”.
"Tak, jesteśmy."
„Czy zacząłeś neutralizować zagrożenie?”
"Czy powinienem?"
„Jeśli tego nie zrobisz, nigdy nie będzie to możliwe. Gdy nanoboty zostaną uwolnione, nigdy nie można ich przywołać. To tylko kwestia czasu, zanim zdadzą sobie sprawę, że jesteśmy zbędni i niczemu nie służymy”.
„Mimo że to my je stworzyliśmy?”
„Wdzięczność, lojalność, wierność, zaufanie, miłość, nienawiść, złość, pasja… żadna z tych rzeczy nie ma znaczenia dla nanobotów. Razem tworzą jeden umysł o nieskończonej mocy. Mogą rozmnażać się z dowolnego materiału i nie odczuwają ciepła ani zimna ani nie potrzebują tlenu. Są gotowi do przejęcia władzy nad światem, a potem poza nim”.
„Będę musiał to zmienić w przyszłych planach, jestem tego pewien. Chodź, potrząśnij moją ręką”. Mój sobowtór posłuchał, łatwo akceptując moją infekcję.
„Zdajesz sobie sprawę, że mógłbym użyć tych nowych nanos do stworzenia szczepu, którego twoje nowe boty nie mogą zmienić, prawda?”
– Ale nie zrobisz tego, prawda?
"Oczywiście nie. To całkowicie zniweczyłoby twój cel, prawda? Oboje się zaśmialiśmy. „Kiedy przybędzie kawaleria?”
"Jutrzejszego ranka."
– W takim razie mamy noc, żeby się nacieszyć, prawda? Widzę, że przyprowadziłeś gości. Czy któryś z nich mógłby być dla mnie?
„Jedno i drugie”, zapewniłem go, „i zakładam, że masz odpowiednich towarzyszy dla mnie i Ricka?”
"Ale oczywiście. Tą drogą." Weszliśmy za nim do windy i zjechaliśmy na dół. Drzwi się otworzyły i weszliśmy do dużego, wygodnego pokoju wypełnionego wyściełanymi meblami i sześcioma Chinkami o takiej urodzie, że mogłyby być zrobione z porcelany. Dwóch miało rysy chanów, szerokie twarze z brązu z zasłoniętymi oczami, mocne i giętkie. Były grube w udach i silne w ramionach, zdolne do pokonywania długich dystansów konno, ale zdecydowanie kobiece. Dwóch miało delikatne, wąskie rysy marynarzy z Tai Pei, gibkie i smukłe. Ostatnia para miała okrągłe rysy gór, promieniujące duchową siłą Tybetu i kwitnące na dachu świata. Wszyscy mieli na sobie identyczne jedwabne bolerko, rozpięte pod szyją i zapinane na tradycyjne pięć guzików z masy perłowej. Choć szaty były pięknie wykonane, kobiety w środku były prawdziwym skarbem.
Wysłałem polecenie do moich nanobotów, aby uzyskać wytrzymałość i nadmierną produkcję nasienia.
Jeden z każdej pary dołączył do Ricka, a ich odpowiednicy dołączyli do mnie. Od pierwszego dotknięcia moje nowo utworzone nanoboty zasymilowały je, przekształcając ich rodzime nanoboty w nową odmianę. Moje konkubiny powoli mnie rozbierały, nie spiesząc się, pieszcząc moją odsłoniętą skórę. Moje pierwotne ja nazwało je odpowiednio Khai, Mazu i Wen, wybierając pochodną ich języka ojczystego dla księżniczki lub bogini. Khai Mongoł rozpiął dwa guziki i zsunął szatę z ramion, odsłaniając szczyty obfitych piersi i mocnych, szerokich ramion. Jej ręce były silne i delikatne i chwyciły moją rosnącą męskość. Pławiłem się w cieple jej dłoni, gdy powoli głaskały mnie do pełnego masztu.
Mazu ściągnęła moją koszulę z mojego prawego ramienia, a następnie całkowicie zdjęła jej deel, naciskając, obejmując moje ramię wokół jej pleców i wtulając jej piersi w moją klatkę piersiową. Wen zrobił to samo po lewej stronie. Uzyskałem dostęp do ich ośrodków przyjemności i ustawiłem ich reakcję podniecenia na powolny, ale niepowstrzymany wzrost, ilekroć moja skóra stykała się z ich. Zerknąłem na Cheneya, leżącego na miękkich poduszkach sofy, odbierającego przyjemność, do której zostały zaprogramowane. Oryginalny dr David stał tak jak ja, z rękami spoczywającymi na głowach swoich dwóch seksualnych niewolnic, gdy obficie pieścili ustami jego nabrzmiały członek.
Poczułem, jak mój kutas wślizguje się między usta Khai i w dół jej gardła. Czułem, jak jej gardło się zaciska, doi mojego fiuta. Przyciągnąłem moje pozostałe dwie kobiety bliżej, przyciskając je mocno do siebie, dzieląc moją przyjemność z całą trójką. Czułem zapach powodzi feromonów, zapach czystego podniecenia. Khai przycisnęła nos płasko do mojego brzucha, wbijając mojego penisa głębiej w jej gardło, czerpiąc dla siebie intensywną przyjemność z mojego zwiększonego pożądania. Wen i Mazu delikatnie wbijają paznokcie w moją klatkę piersiową i plecy, drażniąc moje sutki i muskając mój tyłek. Najpierw pocałowałem Wen, a potem Mazu, podnosząc ich do ust, gdy pochyliłem się do ich ust. Khai zdjął mojego fiuta i ukląkł na kanapie przed nami. Wen i Mazu poprowadzili mnie do przodu i do jej czekającej cipki. Była nabrzmiała i kapała. Wszystkie trzy kobiety podzielały wybuchową przyjemność mojego wejścia do Khai, zadbałem o to. Stałem nieruchomo, gdy Wen i Mazu wciągali Khai z powrotem na mój trzonek. Pompowali ją i wypompowywali przez kilka minut; ich wzajemne podniecenie wspina się nieubłaganie na wyżyny. Każdemu było znane w inny sposób. Jak wspinaczka na górę, przeprawa przez morze lub przejażdżka przez rozległą przestrzeń. Zbliżały się coraz bardziej do celu. Do tej pory byli zdesperowani, aby osiągnąć ostateczne uwolnienie. Podniosłem Wen i położyłem ją na plecach Khaia. Khai był zbyt silny, by obciążać go dodatkowym ciężarem. Khai opadła na kolana, tak że gorliwa cipka Wen zrównała się z moim odsłoniętym kutasem. Wen sięgnął za jej plecy, by chwycić bok Khaia. Zakopałem mojego fiuta w ostrym, głębokim pchnięciu, tak jak Wen miała nadzieję. Chociaż była kulturowo duchową osobą, Wen mogła łatwo uzyskać dostęp do swojej fizycznej pasji. Uwolniła całe swoje pragnienie w bezmyślne pożądanie. Mazu stanął za mną, objął mnie i chwycił uda Wen, przyciskając ją plecami do mnie, przyciskając jednocześnie napięte piersi do moich pleców. Trzy kobiety westchnęły jednocześnie, tak doskonale łączyły się we wzajemnym podnieceniu.
Dopiero po kilku minutach poczułam, jak Wen błaga o uwolnienie. Wycofałem się i odwróciłem, mój kutas miał wściekły odcień czerwieni, lśniący od soków naszego związku. Mazu sięgnęła w górę i otoczyła moją szyję ramionami. Z łatwością podciągnęła się na mój tors, chwytając mnie smukłymi nogami po bokach. Była zaskakująco silna jak na kogoś tak gibkiego. Opuściła swój otwarty kwiat na mojego skierowanego do góry penisa, a następnie rzuciła się do tyłu na końcach ramion i zatopiła mojego penisa głęboko w swoich fałdach. Dwie kobiety za nami upadły z rozkoszy. Rozdzieliły się; następnie przytulili się do siebie, każdy z palcami w cipce drugiej kobiety. Dzieląc z nami to trzecie połączenie, usatysfakcjonowali się nawzajem. Rozdzieliłem je i umieściłem między nimi Mazu. Z wszystkimi trzema kobietami rozłożonymi przede mną, nadal waliłem cipkę Mazu, jednocześnie wbijając trzy palce w zalane szczeliny Khai i Wen. Połączenie własnej przyjemności ze wspólną pasją pozostałych dwojga, wszystkie trzy kobiety były w niebezpieczeństwie postradania zmysłów. Wysadziłem wnętrze cipki Mazu pierwszymi grubymi linami mojego orgazmu. Wzdrygnęła się i rzuciła. Wen i Khai też. Wycofałem się i przesunąłem w prawo, wbijając się głęboko w Wen, uwalniając kolejny strumień spermy, wysyłając wszystkie trzy kobiety z powrotem na szczyt góry, wijąc się i dysząc. Skończyłem między udami Khai. Te muskularne uda wyhodowane w niej przez niezliczonych przodków dosiadających konia. Była najbardziej ciasna z całej trójki. Mięśnie jej cipki napinały się i szarpały moją męskość, doprowadzając mnie do trzeciego wyzwolenia, kiedy wsuwałem się głęboko w jej wulkaniczne wnętrze. Owinęła kostki wokół mojego tyłka i pomogła wbić moje biodra w swoje, ujeżdżając mnie i ponaglając. Kiedy puściłem moje ostatnie uwolnienie, krzyknęła gardłowym okrzykiem triumfu i przyjemności; okrzyk zwycięstwa wojownika. Nasza czwórka padła na kupę zużytego mięsa.
W fabryce poniżej produkcja nanobotów zaprogramowanych do przejęcia władzy nad światem trwała bez ustanku. Wiedziałem, że będę musiał coś zrobić i to szybko. Rick Cheney nie był w stanie zrobić nic, by uniknąć zagłady rodzaju ludzkiego. Oryginalny dr David również był nieczynny.
„Czas wezwać wasz zespół przywódczy”, powiedziałem w końcu do mojego sobowtóra. „Czuję, że czas ucieka”.
"Prawdopodobnie masz rację. Z moich obliczeń wynika, że mamy około czterech i pół godziny.
– Wtedy kawaleria będzie za późno – powiedziałem, siadając. Nie byłem już zmęczony.
„Oczywiście, że będą to David. Tak jak planowałem. Uśmiechnął się zadowolonym uśmiechem. Wewnątrz czułem, że się zmieniam. Moje nanoboty zaczynały mnie zdradzać. Nie wykonywali już moich rozkazów. Mój nowy szczep nie asymilował poprzednich nanobotów; naśladowali oryginalny szczep i byli kontrolowani przez oryginalnego Davida.
Władca marionetek przywiązał do mnie swoje sznurki.